niedziela, 29 czerwca 2014

Drobna pamiątka dla miłej osoby

Dzisiaj chciałam pokazać Wam bez zbędnych słów dwie puszki. Będą pamiątkami ode mnie, dla pewnej osoby. Wykonane pośpiesznie acz precyzyjnie wyklejone szlifowane i lakierowane, nawet nie miałam czasu, żeby zrobić dobre zdjęcia na potrzeby bloga, na to już zwyczajnie brakło mi czasu.
Pokazane Wam zdjęcia zrobiłam  wieczorem i przy sztucznym oświetleniu,  nie mogłam inaczej niestety.

Pierwsza w żywych kolorach, zdjęcie nie oddaje jej piękna
 Druga... dziecinna
 Obie razem
 I druga strona


Madzia- zrobiłam kolejne bułki gryczane, są bardzo dobre i smakują ogromnie mnie i mężowi ( córce malkontentce nie, ale jej ostatnio dogodzić się nie daje, widać taki wiek ;-)))) Sądzę, że będę często je piec, bo najeść się ich nie mogę ;-))) Dzięki za przepis.
I pytanie dnia
Czy planujecie już dzieciakom wakacje? A może sobie?
U mnie  sprawy szkolne pozamykane, sezon wakacyjny uważam za oficjalnie otwarty ;-)
Serdecznie Was pozdrawiam!

piątek, 27 czerwca 2014

Lody domowe

Na progu lata i ciepłych dni, mój mąż postanowił zaskoczyć nas, czyli mnie i córkę lodami domowymi. Grzecznie i posłusznie podreptałyśmy do sklepu po produkty, bo jak tu grymasić, jak ktoś chce nas oczarować ucztą słodko zimną??
Mam nadzieję, że niektóre z Was dadzą się zainspirować ;-)


Tu przygotowane i ozdobione w formie płynnej
 Teraz wkładamy do lodówki i zapominamy o nich na trochę
 Po zamrożeniu, gdy chcemy podzielić je przed zjedzeniem, muszą 
z 5 min postać, aby nie były zamrożone na kość
 A tu w salaterce... zaraz poleję je sokiem wiśniowym


Pytanie dnia:




Lubicie domowe lody? Robiłyście je choć raz je samodzielnie?

Serdecznie Was pozdrawiam!!!

wtorek, 24 czerwca 2014

Nareszcie -czyli samotnik w swojej samotni

Cisza
Czy nie macie wrażenia, że człowiek współczesny nie szanuje ciszy? Ciągle za czymś goni, gdzieś biegnie. W domu, jak jest sam włącza radio albo telewizor, jakby w ciszy się męczył. A cisza jest przecież piękna. Otwarte okno w domu i słychać jak wiatr szaleje w konarach drzew. Słychać jak córka przewraca kartki w książce. I słychać jak woda się leje w łazience, bo mąż się goli. I słychać klawiaturę od komputera, w którą uderzam nieśpiesznie, przelewając swoje myśli na słowa wpisane w tego bloga. I najważniejsze- w ciszy słychać własne myśli. I rozmowa w drugim człowiekiem jest możliwa.

Samotnia
Nareszcie -trafiła mi się sobota, gdzie pół dnia byłam sama ze sobą i ze swoimi planami na dzień. Bardzo tego potrzebowałam, lubię ludzi i ciekawe rozmowy, ale swoje własne towarzystwo także. Taki dzień zazwyczaj wykorzystuje na zaległości. Tej  konkretnie soboty, poszyłam na maszynie zaległe obietnice, posprzątałam domek, przesadziłam kwiatki,  powynosiłam weki, porozmyślałam o różnych sprawach oraz  wzięłam się za zaległy decoupage.
Tak wykończyłam te oto pokazane poniżej puszki.
Decoupage
Pierwsze trzy nie będą do celów spożywczych, a do przechowywania przez trójkę dzieci, swoich skarbów, może będą to kredki  świecówki, a może inne małe przedmioty czy zabawki-  jeszcze nie wiem.
Trzy kolejne, będą służyły do przechowywania produktów spożywczych, a więc może będą to cukierki, a może ciastka a może jedno i drugie.
Zdjęcia w pełnym słońcu


Trzy kolejne, będą służyły do przechowywania produktów spożywczych, a więc może 
będą to cukierki, a może ciastka a może jedno i drugie.






Puszki poleciały już do swojej właścicielki, mamy 4-ga maluchów. Mam nadzieję, że polubią swój nowy domek. Tym samym zakończyłam cykl wykonywania puszek z motywami bajkowo-dziecinnymi.Często podobają nam się przedmioty, które niekoniecznie są w masowej produkcji. Czasem mamy własną i konkretną  wizję, tego co chcemy i nie możemy tego zakupić nigdzie. Dobrze mieć zaprzyjaźnioną osobę, która pomoże nam zrealizować naszą koncepcję i wprowadzić ją w czyn.
Z zaległych prac decoupage-owych, mam jeszcze do wykonania chlebak drewniany w maki. Zakupiony już czeka na kolejny dzień samotnika w swojej samotni.


I tradycyjnie pytanie dnia
Czy lubicie czasem pobyć samotnie i spędzić czas nie tylko na obowiązkach, ale także na wykonywaniu swojej pasji? I czy lubicie ciszę tak jak ja?

Serdecznie Was pozdrawiam!!!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Odgapione bułki

Od Erendis odgapiłam te bułeczki. Trochę zmodyfikowałam przepis, bo dałam zamiast 4 szklanek maki pszennej odpowiednio pół szklanki mąki razowej. Już tak mam (jak się śmiała znajoma), że robię jak ciocia "jakaś tam" , która biorąc konkretny przepis nigdy nie robiła go, bo robiła coś de facto to, co akurat miała w lodówce. U mnie podobnie- melasę (cóż to u diaska) zastąpiłam 2 łyżkami miodu sosnowego. Wyszły trochę inne, następnym razem będę trzymać się przepisu.
A teraz bułki.....






I pytanie dnia:
Czy gotując (adekwatnie dziergając) trzymacie się przepisu (wzoru)?
Czy jak ciocia "jakaś tam" robicie co chcecie?
Uprzedzając Wasze odpowiedzi, powiem.... ja robię jak chcę, i dobrze mi z tym ;-)
Serdecznie Was pozdrawiam!!!

niedziela, 22 czerwca 2014

Truskawkowe pole

W tym poście pisałam o kulinarnych talentach mojego męża. Sezon truskawkowy w pełni i wiele wspaniałych rzeczy można zrobić z tym owocem. Ja siedzę i wekuję truskawki, a mąż obmyślił, że wykona bułeczki z truskawkami. Zrobił już drugie podejście i bardzo chwali ten znaleziony w sieci przepis. I faktycznie ciasto idealne, lżejsze od tego, które wykonał poprzednim razem. Szybko się robi, szybko piecze. Smak ciepłych bułeczek jest nieoceniony, a zapach w domu taki, że obłęd.
Tak więc podsyłam Wam fotorelację z bułeczkowania, może kogoś zainspiruję, na to liczę nie ukrywam. ;-)

 Tutaj trwa produkcja domowa bułeczek
 A tutaj już dwie, najpierw kształt podłużny
 I upieczona pierwsza dla mnie
Mniam mniam mniam
A tutaj jest ich więcej i posypane cukrem pudrem


I jeszcze w kształcie bułeczkowym
 I widok z bliska


I tradycyjnie pytanie dnia:
Jaki deser, albo produkt z truskawek lubicie najbardziej? Czekam na  Wasze odpowiedzi, możecie także podawać linki do waszych wyrobów truskawkowych.

Serdecznie Was pozdrawiam!!!



piątek, 20 czerwca 2014

Torba zakupowa, o wymogu estetycznym

Wymianka
Z Erendis zrobiłyśmy sobie wymiankę, a czy pisałam Wam, że ja wymianki to wprost uwielbiam? Tym razem była to wymianka celowana, czyli ja Tobie to, a Ty mnie to. Nie ma wtedy co prawda elementu niespodzianki i zaskoczenia, ale jest coś ważniejszego- obie strony otrzymują to czego naprawdę potrzebują. Madzia poprosiła o torbę zakupową o konkretnych wymiarach, oraz o jednym wymogu w zasadzie- miała być po prostu estetyczna, ponieważ już moja torba dotarła szczęśliwie do celu, mogę i Wam nareszcie ją zaprezentować w swojej krasie.
Bajeczka o torbie
Torbę na zakupy, uszyłam według podanych mi konkretnie wymiarów. Od siebie dołożyłam wesoły materiał, pozyskany z recyklingu,  który moim zdaniem idealnie poprawia humor swoim bogactwem kolorów, oraz etui na torbę, bo uważam, że torba powinna schludnie sobie być opakowana i czekać na swoją kolej w torebce podręcznej.
Projekt w zasadzie nie był skomplikowany, ale okazało się, że dawno nie szyłam niczego od tzw. podstaw więc, żeby nie zepsuć niczego swoją niechlujnością, pracę podzieliłam sobie na dwa etapy.
W pierwszym skroiłam torbę i zszyłam podstawowe elementy. Wykonałam także rączki. Wykończyłam to co zszyłam. W drugim etapie, do którego przeszłam innego dnia zrobiłam mocowanie uszu, usztywnienie mocowania, wykończenie ostateczne i wszystkie stębnówki. Wszyłam także mocniejsze dno, aby lepiej torba dźwigała zakupy. Wyhaftowałam imię Madzi, a także uszyłam etui na torbę.
Ręcznie wykonane rzeczy...
Ręcznie wykonane rzeczy są ponoć niedoskonałe, czasem zaś lekko "toporne". Osobiście bardzo lubię wszelkie rękodzieło, bo uważam, że takie przedmioty mają "duszę", czyli ktoś włożył w ich wykonanie sporo serducha. Nie kupimy tego w masowej produkcji, o czymkolwiek będziemy tutaj, z szeroko pojętego rękodzieła rozmawiać. Nie ma tam takiej dbałości o detale i o szczegóły, nie ma takiej wykończeniówki. Po prostu takiego czegoś, nie kupimy z fabrycznej produkcji. Dlaczego? Bo wiadomo, że tam nikt z jedną konkretną rzeczą się nie pieścił, szył w akordzie i wykańczał daną rzecz najmniej jak się da. Rzecz ta także zrobiona została z materiału kupionego również najtaniej jak się da. Jak sobie to zsumujemy, nie dziwi nas fakt, że torba kosztowała 5 zł i za tę cenę także posłużyła czyli krótko.
Ta dam
Oto prezentacja... mego ręcznego zmagania się z tematem torby zakupowej. Włożyłam w jej uszycie sporo serducha, mam nadzieję, że długo posłuży Madzi.
A czy chwaliłam się Wam, że z moich umiejętności wszelakich to właśnie szycie lubię najmniej?

 I widok z drugiej strony, taka sama, ale jednak inna
 I zdjęcia z zapakowanym środkiem, tu akurat wystaje moja "bluzka sprujka"
która posłużyła mi  jako wkład do torby;-)

 I mały napis, jeszcze się uczę haftowania liter...
 Tutaj zapakowana do małego etui
 A tu to samo etui ,ale z drugiej strony
A tak wyglądałaby z moimi gadżetami w torbie,
kluczami z breloczkiem i z portfelikiem
I jeszcze jedna fotka
 I kolaż na koniec prezentacji
Madziu niech Ci torba długo służy!!!! A nosząc ją, wspomnij mnie czasem ;-))))
Pytanie dnia
A jaka Wasza umiejętność z rękodzieła, sprawia Wam najmniejszą frajdę? Macie w ogóle coś takiego, po prostu mniej ulubionego? I jak się za tę czynność  zabieracie, to czy nie jest to raczej  z poczucia obowiązku, niż z chęci sprawienia sobie przyjemności?? Tradycyjnie czekam na Wasze wpisy. ;-)))
Serdecznie Was pozdrawiam!!!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Do trzech razy sztuka

W tym poście pokazywałam Wam tunikę. Zapewne większość z zaglądających do mnie dziewiarek popuka się palcem w czoło, jak powiem, że tunikę sprułam w korpusie aż do linii biustu. Zważywszy, że robiłam ją na drutach 3 mm, to naprawdę sprułam kawał dzianiny i mojej krwawicy.
Czemu tak zrobiłam?
Nie leżała mi ta tunika. Na biodra dodane było za dużo oczek, za szeroka była w biodrach przez co, przekręcała się bardzo często. Linia dopasowująca w talii, zarówno  z przodu jak i z tyłu, była zbyt wyrazista w gotowym wyrobie i irytowała mnie.
Dawno już doszłam do wniosku, że nie noszę rzeczy, których nie lubię. Same więc rozumiecie, że pomimo prób z polubieniem tuniki, w praktyce wyszły minusy i były na tyle irytujące, że nie wytrzymałam i sprułam ją.
Czekam na dwa brakujące motki do wykończenia bawełnianej sukienki, więc znalazłam sobie robotę zastępczą.
Tak więc do trzech razy sztuka. Po raz ostatni robię tę tunikę, gdybym zarobkowo miała się utrzymać z robienia na drutach, chyba bym nie wyżyła, bo mój własny perfekcjonizm wykończył by  mnie w tej materii.





Pytanie dnia
Czy także jesteście bezkompromisowe i dążycie do wyznaczonych celów? Czy jak Wam się coś nie uda zniechęcacie się? Czy jak ten ślimak, z mozołem podejmujecie kolejną próbę, wdrapania się na szczyt?
Ciekawa jestem waszych odpowiedzi. A może opiszecie mi swoje zmagania, z najbardziej irytującą dzianiną jaka Wam się przytrafiła?

Serdecznie Was pozdrawiam!!!



niedziela, 8 czerwca 2014

Cudze chwalicie, swego nie znacie.

O gotowaniu
Jak w tytule- cudze chwalicie, swego nie znacie. To, że mój ślubny lubił jedzenie, to wiedziałam od zawsze, ale ostatnio oprócz lubienia, zaczął realizować swoje pomysły kulinarne. Potrafi znienacka upiec bułeczki drożdżowe z truskawkami. Wyszły naprawdę bardzo pyszne,  zjedzone zostały przez nas tak szybko, że nie ma nawet zdjęcia okruszków po nich. Potrafi upiec chleb, bułki czy nawet mięso do kanapek, po zastanowieniu dodam, że mięso to generalnie  na wszystkie chyba sposoby umie przygotować.
Mój ślubny,  jak mają przyjść do nas gromadnie goście, potrafi  polecieć z rana na rynek, kupić wszystkie świeże produkty, co potrzebuje do gotowania  i potem zrobić z tego użytek. Jak mówię znajomym ciociom, że jak mają przyjść goście do domu, to mój mąż wszystko mi kupi i ugotuje, to mi normalnie nie wierzą. Tak więc na talenty się nie wygląda, po prostu się je  ma. ;-)
Czemu chwalę?
Naprawdę trzeba pochwalić jak się ma taki luksusik w domu. Trzeba, bo jak się chwali, to naprawdę w tym dobrym, pozytywnym i twórczym gotowaniu facet się rozkręca. To widać gołym okiem i czuć, bo w domu często pachnie nieziemsko...
Apogeum
Apogeum gotowania ślubny ma osiągnąć na wakacjach, bo obiecał, że w wakacje będzie nam gotował. ;-)
Minusy
Minusy oczywiście także są, a jakże. Zważywszy jednak na bogactwo plusów, po zsumowaniu z minusami, nadal wychodzą plusy. No bo, jakże tu się gniewać, że kuchnia zaświniona łącznie z szafkami, podłogą, bufetem i co tam generalnie w kuchni jest... jak zostaliśmy tak nieziemsko nakarmieni, że sprząta się ten sajgon kuchenny, jeszcze mając boski smak potrawy na ustach? Znajoma ciocia, to nawet powiedziała:
-Co tam bałagan, jak gotuje? Ja mogę sprzątać, zmywać, co mi tam.
I do swego męża:
-A Ty czemu nie gotujesz?
Ja nie wiem, czemu mąż cioci nie gotuje. Podejrzewam, że ma inne talenta, niekoniecznie kuchenne.
No, bo kto powiedział, że wszyscy muszą mieć takie same talenta? Nudno byłoby na świecie, jakbyśmy wszyscy byli  tacy sami. Mąż spotkanej niedawno znajomej podobno jest MacGyver... wszystko potrafi rozebrać i naprawić. Bardzo potrzebna umiejętność ;-)

Na potwierdzenie talentów mego męża, zdjęcia bułeczek z sezamem na wierzchu.
Pierwsze zdjęcie to gotowe uformowane surowe bułeczki
 I z bliska

A teraz już upieczone, jeszcze gorące
Są naprawdę bardzo smaczne!!!
I tradycyjnie już do Was kieruję ...
Pytanie dnia?
Czy już odkryłyście jakie talenta mają Wasi mężowie? A może napiszecie mi o nich? Chętnie posłucham i poczytam o talentach naszych panów-mężów ;-)
Serdecznie Was pozdrawiam!!!!

sobota, 7 czerwca 2014

Jestem, jestem

Dla tych, którzy zaglądają na mojego bloga i ciągle widzą ostatniego posta, pragnę dać znak życia. ;-) Jestem, jestem i cały czas coś działam w sensie robótkowym, ale maj miałam taki intensywny, że teraz troszkę widać to po blogu, że minimalnie odpoczywam sobie, coś robiąc, ale niekoniecznie pokazując na blogu.
Na moich drutach... kończy się sukienka. Czekam na dwa ostatnie motki włóczki. Mam nadzieję, że niedługo ją pokażę w ładnej sesji fotograficznej specjalnie dla Was. Oczywiście projekt mój własny autorski w linii dla puszystych ;-)

W sprawie sukienki na wesele- robię właśnie zakupy włóczkowo-materiałowe na nią. Koncepcja siedzi w głowie i męczy.
W sprawie dekupażu... 3 puszki się robią, a chlebak czeka na swoją kolej.
W sprawie szydełka, myślę, że będzie miało pracowite lato, nastawiłam się na kilka prac szydełkowych, głównie spódnice ;-)
W sprawie zajęć z dziećmi-niedługo pokażę nową pracę z techniki dekupażu wykonaną z nimi. To już ostatnie zajęcia będą.

W sprawie nowych pomysłów, które zagnieździły się w głowie i męczą, niedługo pokażę pomysł od tzw. czapy, który żyć mi nie pozwalał, aż musiałam go zrealizować. Ciekawa jestem co powiecie.

W sprawie wymianki z Madzią, mam nadzieję, że jeszcze czekasz kochana, bo naprawdę już jestem bliska realizacji naszej wymianki. Przynajmniej myślę intensywnie nad nią i jeden materiał mam na oku. Tylko czy nie za bardzo kolorowy....hm...

W sprawie wymianki forumowej, nadal nie podjechałam do sklepu z materiałami do .... (nie powiem)... więc chyba zamówię przez neta, może będzie szybciej.
W sprawie truskawek... właśnie wekuję je na zimę, bo sezon przecież jest w pełni ;-)


A poniżej zdjęcia zastępcze...
Rzeka Wieprz i mój kajakowy spływ zeszłoroczny, zdjęcia zieleni dla tych, co siedzą w pracy i marzą o wakacjach ;-)




I pytanie dnia
Czy macie już marzenia i pomysły związane z nadchodzącymi wakacjami? Ja, już powoli o nich myślę...
I czekam na lato ;-) Moją ulubioną porę roku ;-)
A Wy? Na co czekacie? I co zaprząta dzisiaj wasze myśli?
Serdecznie Was pozdrawiam!!!