piątek, 20 lutego 2015

Eeeeee, czy to warto?

Dawno, dawno temu...

Dawno temu jak dawno możecie podejrzeć tutaj wykonałam męskie skarpety. Mąż nosi je już ze dwa lata z okładem i postanowiłam napisać o nich kilka słów ponownie. Nie dlatego, że są jakieś specjalne, ale dlatego, że uważam , że zwyczajnie warto wiedzieć jak skarpetkowy twór się sprawuje w praktyce, czyli w tzw. częstej eksploatacji.

Eeeee, czy to warto? 

Robiąc te skarpetki zostałam zagadnięta przez tatę:
- Eeee, a czy to warto tak się narabiać? Przecież można kupić takie podkolanówki za nieduże pieniądze.
Z perspektywy dwuletniego z hakiem użytkowania napisze na forum publicznym, że:
-Warto!
Po pierwsze takie skarpety są ciepłe. Pomijam fakt zupełnie, że oryginalne.
Mąż jest bardzo z nich zadowolony i chciałby, żebym mu kolejne takie zmajstrowała. Zakłada je chętnie i zawsze jak tylko są czyste. Jak by czyste były codziennie to pewnie nosił by tylko je.
Owszem to jest pracochłonne, mam na myśli tutaj wykonanie takich skarpet, bo są na drutach 3 mm są wydziergane, ale robi się je fajnie i nietrudno. Nie angażują za bardzo głowy,  jak to bywa z pracowitym wzorem, więc można sobie porozmyślać o różnych sprawach. Także z punktu  widzenia eksploatacyjnego uważam, że warto zrobić takie skarpety. Włóczka skarpetkowa jest obliczona na eksploatację w skarpetkach i z praktyki już wiem, że dobrze jest na skarpetki wziąć włóczkę na nie dedykowaną.

Zobaczcie

Tak wyglądają skarpetki, po dwóch latach eksploatacji. Nie były w nigdy podarte na palcach, a tego najbardziej się obawiałam, bo mąż tak wydziera skarpety. Ani razu nie były cerowane, normalnie zero. Nie ma żadnej wypadnietej siatki, jak to bywa z kupnymi skarpetkami bawełnianymi. Słowem nic tylko dziergać kolejne. A żeby nie było, że jestem gołosłowna, zobaczcie same wyżej wymienione skarpetki, po dwóch latach eksploatacji.
Raz użyłam tylko antybublarki do ich przywrócenia do normy.

Jak prać?
Zawsze prałam je ręcznie. Suszyłam zwyczajnie na suszarce, czasem wieszając z wodą. Żadna filozofia naprawdę.

Wnioski
Sądzę, że nie jedne takie skarpety jeszcze mężowi wykonam, żeby tylko tydzień był 10 dniowy, a doba 30 godzinna na te wszystkie plany, jakie człowiek ma w głowie ;-)
I nawet mam włóczkę na kolejne skarpety ;-) Bardzo męską ciemno granatową. Cały puchaty duży motek.

Tym razem zdjęcia na plaskacza


 I kto mi uwierzy że one mają ponad 2 lata?


Że były często noszone?
 
 I prawie nie widać po nich śladów noszenia...


A Wy?
Lubicie dziergać skarpetki rodzince? Teraz to pewnie już nie warto, wiosna za pasem, czas pomyśleć o innych rzeczach do wykonania na drutach. Jakieś bluzeczki wiosenne, a może nawet już letnie. A może sukienki? Ja dzisiaj prułam bluzeczkę bawełnianą córki, bo wyrosła z niej dawno i albo z nowo odzyskanej bawełny powstanie nowa bluzeczka letnia, oczywiście także dla niej, albo top typowo wakacyjny, jeszcze się zastanawiam ;-)
Serdecznie Was pozdrawiam!!!!

25 komentarzy:

  1. Co roku sobie przyrzekam, ze nauczę się robić skarpetki - tylko no właśnie - jakieś te doby za krótkie się zrobiły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak, żeby tak wygrać worek darmowych godzin. Jesteś sobie z włóczką w chmurce, w której nikt niczego od Ciebie nie chce i sobie dziergasz co tylko zechcesz ;-) Fajna sprawa pomarzyć sobie ;-)

      Usuń
  2. Ja w życiu skarpety nie zrobiłam bo mnie przerażają pięty :( Ale co do Twoich a raczej mężowskich skarpet to jestem pełna podziwu, naprawdę. Dwa lata i tak świetnie wyglądają aż trudno uwierzyć. Może powinnam się nauczyć je robić bo kupne skarpetki mojego małżonka to ledwo miesiąc wytrzymują,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widziałaś moje tutki o skarpetkach? Może Ci się przydadzą? Pięta brzmi groźnie jak się mówi o rzędach skróconych, ale jak by ktoś usiadł i Ci pokazał jak je zrobić, to sama byś stwierdziła, że to jest banalnie proste.
      Kupne skarpetki są moją zmorą, zwłaszcza te pod-kolanówkowe (a mąż takie lubi) sypią się na potęgę.

      Usuń
  3. Takie skarpety, to luksus dla stóp. Zadziwiające, że po dwóch latach użytkowania nie przetatarły się. Małżonek ma z Ciebie wielki pożytek, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem Iwonko czy ma pożytek ;-) Ma zaledwie dwie rzeczy przeze mnie wykonane (komin i skarpetki) i bardzo lubi obie i obie sobie chwali. Tylko nie może doprosić się skończenia czarnego swetra. Leży już UFO-k ze dwa (???) lata dociągnięty do linii pach. A mnie na widok czarnej włoczki aż trzepie ;-)

      Usuń
    2. Rozumiem, ja też nie toleruję czerni. Nie wiem, czy od góry, czy od dołu sweter robisz, ale całkiem fajnie wyglądają męskie swetry z karczkami w jednolitym kolorze, a reszta melanż, może tak sobie ułatwisz pracę.

      Usuń
  4. Identyczne skarpety z tej samej włóczki - noszone dwa lata prawie bez przerwy po domu - wyglądają tak samo. Ta włóczka może i zabiera dużo czasu przy dzierganiu ale jest wyjątkowo trwała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, to były jedne z moich pierwszych skarpet. Myślę, że zwłaszcza warto robić skarpety z włóczek na nie przeznaczonych, są trwalsze dzięki temu (mam na myśli skład surowca).

      Usuń
  5. Lovely socks!
    Have a nice weekend.:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja robię ciągle....i cały czas gdzeiś znikają...od pewnego czasu mam w planach nauczyć się dziergać je od palców, nawet zakupiłam gazetkę, ale jednak wolę metodę od ściągacza, sprawnej mi idzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metoda robienia od palców jest bardzo wygodna, lepiej pozwala wygospodarować włóczkę, aż do ostatniego skrawka.
      Ale robienie od ściągacza też ma swoje plusy. Obie metody lubię. Muszę sobie zrobić jakieś skarpetki, marzą mi się w jednym kolorze z ażurowym przodem ...... ;-)
      Serdecznie Cię pozdrawiam!

      Usuń
  7. Mój mąż ma kilkanaście par skarpet ale chce nosić tylko te z owczej wełny, a że teściowa ją przędzie więc .... Robię skarpety od ściągacza i fajne jest to, że np dla dzieci można je w razie potrzeby przedłużyć bo noga urosła. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luksusik ;-) Nie mamy owczej wełny, pewnie są bardzo ciepłe ;-) A jak się takie z owczej wełny w praktyce sprawują, czy także są takie długowieczne?

      Usuń
    2. Niestety nie są długowieczne, ale jeden sezon wytrzymują :)

      Usuń
  8. Podzielam Twój pogląd, ze skarpety zrobione z włóczki z poliamidem bardzo dobrze się noszą i nie przecierają tak szybko. Mam kilka par zrobionych z pojedynczej nitki (na maszynie) i podwójnej i dosłownie prawie nie ma na nich śladu użytkowania. Faktycznie - piorę je ręcznie, poza tymi z dodatkiem bawełny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już się nie wywinę z kolejnej pary ;-) Marzą mi się takie skarpetki - damskie z ażurami z przodu, np. czerwone ;-)

      Usuń
  9. Przeczytałam wczoraj , komentarza nie zostawiłam , musiałam ochłonąć , a musiałam , bo zrobiłaś fotki tak , że na pierwszy r zut oka to ja myślałam , ze to jest jakiś żarcik ze skarpetkami dla kangura :D :D:D
    Poważnie mowiąc to ja w zyciu popelnilam tylko jedna pare skartpet dla starszej na dlugie zimowe podroze i czekanie na dworcu , szybko odkryla je mala i na zasadzie kto pierwszy ten lepszy i temu w nogi ciepło . kupione nie sa takie ciepłe .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duży męski rozmiar ;-) faktycznie i kangur by je ponosił ;-) Jak by były dobre na mnie to pewnie i u nas była by próba przejęcia ciepłego odzienia nóg.

      Usuń
  10. Ostatnio w Pabianicach kupiłam czystą wełnę owczą i jak mi zostanie z kardigana trochę to kto wie:) Na zimę będą w sam raz:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie. A mnie nęcą teraz takie kolorowe skarpetkowe włóczki. Jestem za wiosną stęskniona, a one takie pozytywnie kolorowe są ;-)

      Usuń
  11. Wręcz nie mogę uwierzyć, że skarpetki mogą służyć dwa lata. Chyba pora nauczyć się je dziergać.
    Mam nawet włóczkę skarpetkową , ale myślałam raczej o chuście. A teraz się waham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie dziwię się. Ja bym zrobiła skarpetki ;-)

      Usuń
  12. Właśnie z powodu takich wątpliwości nie wzięlam się jeszcze za skarpety, choć przy każdej nadchodzącej jesieni myślę, że chciałabym się wreszcie nauczyć je robić. To może po Twojej rekomendacji wreszcie się nauczę:-)

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię serdecznie i dziękuję za pozostawienie komentarza :-)