wtorek, 26 listopada 2013

Statystycznie o-dziana Polka

Statystycznie o-dziana  Polka. Jaka jest? Nie chodzi mi o wiek, poglądy, ale o rozmiar ubraniówki.
Wiele sklepów, ma szeroką ofertę ubrań, ale w małych rozmiarach. Natomiast dla Pań o rozmiarach S++++++ oferta ubrań jest uboga, jeśli nie żenująca. Ubrania dla puszystych Pań przypominają prostokąt. Brak jest ładnych cięć i dopasowań do sylwetki.
A statystyczna Polka w rozmiarze S++++++ :-) , także chce korzystnie wyglądać. Wspominałam kiedyś o tym, że osoby pulchne, chcą także po prostu dobrze wyglądać. Pisałam też, że takim osobom (np mnie) trudniej jest ładnie wyglądać. Estetycznie wyglądać. Po prostu porządnie wyglądać. Jest to tym trudniejsze, że np moda narzuca krótkie, dopasowane ubrania, które po schyleniu się demonstrują wdzięki (albo anty-wdzięki).
Jak?
Jak więc zatem nie dać się zwariować i wyglądać dobrze? Kiedyś na te zapotrzebowania były krawcowe. Nie szwaczki. Krawcowe. Robię celowe rozróżnienie.
Szwaczka - to osoba zszywająca to, co skroi krojczy.
Krawcowa? Zdejmie miarę. Sama skroi dopasowane do nas ubranie. Naniesie poprawki na przymiarce. Wykończy ostatecznie ubranie. Kiedyś dobra krawcowa była na wagę złota. Teraz także. Te co są mają wygórowane dość stawki. Uważam jednak, że czasem lepiej mieć coś dobrze skrojonego, niż nie mieć nic pasującego.
Co?
Co warto mieć w swojej szafie szytego przez krawcową?
- garsonkę ( spódnicę z marynarką)
-długą czarną spódnicę (naprawdę przydaje się do różnych kombinacji)
-czarną (albo inną klasyczną) sukienkę wizytową (odpowiednik małej czarnej dla szczupłych Pań)
-jedne porządnie skrojone wizytowe spodnie
-jeśli nie znajdziemy kupnej, to chociaż dwie dobrze na nas leżące bluzki wizytowe, jedna biała, jedna w innym ulubionym przez nas kolorze.

A jeśli nie...
A  jeśli nie mamy krawcowej... ?
Wybierajmy fasony z oferty ubrań gotowych, takie które zakrywają bardziej niż odsłaniają.
-nie kupujmy pięknego sweterka jeśli jest kusy i ciągle sterczy nam spod niego brzuch
-kupujmy tuniki, to dobry pomysł, jeśli spodnie są biodrówki, przysłonić je dłuższą bluzką

A teraz
A teraz bardzo proszę o Wasze wypowiedzi.
-Jaka jest statystycznie "odziana" Polka?
-Jaki rozmiar garderoby nosicie?
-Jeśli nosicie większe rozmiary, gdzie się ubieracie?
Liczę na Wasze opinie. Bo sądząc po ofercie sklepów, to nogi mamy półtora metrowe, szczupłe, biodra mamy jak 11 letnie dziewczątko, biustu wcale.
Coś mi tu nie pasuje, jak patrzę na ulicach na statystyczne Polki. Czemu producenci nie widzą nas? Fizycznie istniejących kobiet? Czemu oferta ubrań jest tylko dla przeciętnych  ludzi? Czemu buty kozaki są tylko dla szczupłych Pań?
Czemu, to co jest dla mnie dobre rozmiarem, fasonem jest dla osób w podeszłym wieku???











21 komentarzy:

  1. Jeżeli nosisz rozmiar większy to jeszcze masz szanse ,ze pani w sklepie zrabie cie jak będziesz poszukiwała czegoś nie "babciowego" .Nosze 50 i w ogolenie nosze spódnic . Duża kobieta w spódnicy , często, gęsto czarnej i takiej samej gorze ,bo ciemne wyszczupla ,wyglada jak monument ,a spodnie dają prześwit i odrobine powietrza wpuszczają . Moje zdanie . W szafie mam wszystko co tam opisałaś ,garsonka w wersji spodnium plus kolor. Fajnie gubią sie walki w kolorowych bluzkach . Kupuję głownie w necie .Z sieciówek C& A.Sklepy dla puszystych omijam .Jak potrzebuje fajnej , wizytowej tuniki , kupuje w necie sukienkę o odpowiednim kroju i skracam .Wściekam się na głębokie dekolty ,przeważnie bardzo za głębokie , muszę , kombinować .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie!!! Jakim prawem, chcę być ubrana według własnego "widzi mi się" ;-) Kolory zestawiam ze spokojniejszą "bazą". Noszę ręcznie robioną biżuterię. Noszę spódnice i sukienki całe lato, wiosnę i wczesną jesienią. Spodnie w sezonie zimowym, bo jest cieplej i wygodniej. Dobieram wtedy dłuższe swetry i bluzki. Lubię wygodę i pewność, że jak się schylam nie błyszczę bielizną :-)

      Usuń
  2. Poruszylas kwestie, ktora mnie osobiscie sprowokowala do robienia swetrow na drutach. To wlasnie klopot ze znalezieniem dla siebie w sklepach odpowiednich rozmiarow niejako zmusil mnie do stworzenia czegos na moj rozmiar i w taki sposob powstala (juz teraz) dosyc pokazna kolekcja wydzierganych ubran. Obecnie pracuje nad zmniejszeniem gabarytow sylwetki ale bynajmniej nie dlatego aby robic zakupy w sieciowkach ale po to aby zmniejszyc ilosc wloczki potrzebnej na wykonanie kolejnego sweterka ;D. Pozdrawiam, Kasia z http://kasiaknits.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie Cię rozumiem Kasiu. Dlatego właśnie szyję, szydełkuję i drutuję. Oferta ubrań produkcyjnych w ogóle nie jest dla mnie... A wiem, że kobiet o moich rozmiarach jest więcej. Wiem, jak się muszą namordować ze strojem własnym.

      Usuń
  3. Problem zakupu odzieży dotyczy nie tylko pań puszystych, dlatego nauczyłam się szyć. Jak już mi się wymiary zmieniły na typowe, to mam wrażenie, że fasony odzieży są tylko dla nastolatek, u których biust się jeszcze nie wykształcił, za to ręce urosły bardzo długie. Królująca czerń lub napis na piersi typu "zadzwoń" nie są dla mnie do zaakceptowania. Statystyczna, dorosła Polka też chce przyzwoicie wyglądać, ale to niełatwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko napis "zadzwoń" i tak jest lepszy od cekinowego napisu "I'm sexy" na koszulce.... Nie wiem dla kogo jest oferta ubraniowa, ale dla mojej córki także nie. Kto to kupuje???

      Usuń
    2. Ci, którzy nie rozumieją treści, bo głównie piszą po angielsku.

      Usuń
  4. O zgadzam się Dziewuszki! Ja normalnie nosze 46-48...więc ubieram się w SH...albo jak jestem to w Londynie;) Kocham to miasto gdzie w każdym sklepie kupuje to co mi się podoba...nie wszystkie fasony wyglądają dobrze w dużym rozmiarku, ale nikt nikogo nie zmusza;) Weszłam kiedyś do sklepu dla puszystych w Londynie...piękna czarnoskóra afroangielka;) z biustem w rozmiarze ...nie wiem jakim bo pierwszy raz widziałam taki ogromny biust- spojrzała na mnie i się roześmiała radośnie...pomachała mi palcem z 5 cm paznokciem w kolorze krwistej czerwieni i stwierdziła,ze jestem szczupła i w tym sklepie nie ma dla mnie rozmiaru...chyba,ze zaproponuje mi pierścionki lub inne dodatki- od razu człowiek się lepiej czuje;)
    W SH są ciuchy z Anglii, Niemiec tam kobiety są "większe"... W naszych sklepach chińska oferta mnie powala...i te rozmiary wszyte...XXXL...a tam normalnie małe 36...bez miejsca na pupę, biust czy udo;)....że o normalnym wzroście 170 nie wspomnę...koszmar...i do tego chudzieńkie ekspedientki lookające spod oka...z buzią w ciup i hasłem..niestety nie mamy pani rozmiaru;) hahahahha Dlatego też jak my wszystkie "niewymiarowe"...te małe i duże co się nie mieszczą w chińskiej rozmiarówce;) robię co mogę...czyli dziergam...recyclinguje, przerabiam i dostosowuje;)...statystycznie Polka wygląda tak sobie;)...bo właśnie Polki jakoś boja się koloru ...i moim zdaniem to jest największy problem-niestety;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się Dominiko miło, czytało Twój wpis. A jak czytałam o wielkim biuscie afro-angielki to całkiem się hahałam :-) Generalnie mam dosyć tandety na co dzień, kiepskich materiałów rozłażących się szwów ubrań-dlatego sama komponuję różne zestawy ubrań. Lubię spódnice, sukienki i wysoki but do tego na solidnej podstawie. Lubię torby, dodatki typu chusty dziergane. Lubię długie korale. Duże torby. Lubię spodnie z prostym fasonem nogawki na dole. Ale niestety, to co ja lubię.... trudne jest do zakupienia. Robię podobnie jak Ty. Szyję, przerabiam, doszywam, skracam, podłużam... kombinacje alpejskie.
      Kiedyś na potrzeby klientów reagował polski rynek. Były i ubrania w rozmiarze tęgim i buty w rozmiarze tęgim. Ale rynek polski leży i kwiczy.... a rynek chiński nie zna realiów polskich kobiet.
      Cieszę się, że umiem szyć i dziergać, bo bez tego chyba bym nago musiała chodzić :-)

      Usuń
  5. Mnie zwykle bardzo frustruje sprawdzanie rozmiaru w tabelkach bo dochodzę wtedy do wniosku, że jestem dziwolągiem. Mam podobny obwód biustu i bioder, a z tabelek wynika mi, że powinnam nosić rozmiar 38 (góra) i 34 (dół). Moją zmorą są też za szerokie, moim zdaniem, ramiona. Kilka lat temu natrafiłam na Księgę Kobiecych Sylwetek Trinny i Susannah i przyznam, że ta książka była dla mnie ogromną inspiracją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tabelki... a są przecież kobiety, wcale nie w mniejszości, co tak jak Ty mają inny rozmiar góry, a inny dołu. Nie wdając się w szczegóły, który większy czy mniejszy, ot po prostu wiedzą , że spódnica to taki a góra to taki. I wcale nie uważam, że to dziwolągi, a zwyczajne kobiety!

      Usuń
  6. krajowy to nie wiem, bo w krajową produkcję ino biust odziewam (-:
    ale w rozmiarówce UK to jest 12-14. jak namierzę rozciągliwą dzianinkę to i w 10 wlezę, ale jeszcze niedawno nosiłam 16-18 i wiem jak większe ciuchy potrafią być koszmarnie skrojone i uszyte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w jaką krajówkę biust odziewasz? Może i nas zainspirujesz, sprawą dobrze odzianego biustu? Bo ja to raczej macam rynek, szukając stanika dobrze trzymającego i optycznie nie dokładającego do biustu ...

      Usuń
  7. Moje wrażenia ze sklepów odzieżowych są zgoła odmienne - wszystko jest za duże. Zwykłe sklepy odzieżowe odpadają całkiem - nawet rajstopy sprowadzają od rozmiaru 3 w górę:/ W sieciówkach jest więcej możliwości, ale tu oferta jest skierowana głównie dla młodzieży. Co prawda dobrze się czuję w tym stylu, ale czasami przydałoby mi się coś bardziej klasycznego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki rozmiar garderoby nosisz Renya??? Bo my rozmawiamy o ofercie ubrań, dla Pań powyżej rozmiaru 42, bo statystyczna Polka (moim zdaniem) to raczej ma ciut ciałka na sobie...

      Usuń
    2. Ja myślę sobie, że to o to chodzi, że choć w sklepach półki się od towaru uginają, to statystyczna Polka i tak zawsze nie ma się w co ubrać;)
      Podobnie miałam z córką, gdy była mała - oferta zawsze była ogromna, tylko akurat nigdy nie było właściwego rozmiaru;)

      Usuń
  8. Ja również mam problem z doborem garderoby, noszę 46-48. Właśnie próbuję się trochę zmniejszyć, może wtedy będę miała więcej możliwości niż C&A oraz Marks i Spencer ;) Do niedawna miałam też problem z kozakami, ale ostatnio kupiłam sobie wq Deichmannie sznurowane kozaki z zamkiem z boku - leżą idealnie a mam w łydce 42 cm.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdaje się, że połknęło mój poprzedni komentarz. Ostatnio kupiłam sobie takie kozaki.
    http://www.deichmann.com/PL/pl/shop/damskie/damskie-buty-damskie/00006001187684/kozaki*damskie.prod?
    r=5&c=3&filter_color=3&orderby=topseller&st=PRODUCT&filter_cat=damskie/damskie-buty-damskie
    Pasują na moją łydkę - 42 cm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie połknęło komentarza. Są oba. Bardzo dziękuję :-) zwłaszcza, za info o tych kozakach. Mała jest oferta na grubszą łydkę, a tyle fajnych fasonów mogłoby się dobrze sprzedawać...

      Usuń
  10. A mnie się wydaje ,że problem nie leży tylko po stronie rozmiaru... po prostu oferty w większości są skierowane do młodych .Noszę rozmiar S/M, jestem po 40 więc niektórych rzeczy nie wypada mi już ...a niestety małe rozmiary to albo tandetna chińszczyzna albo sklepy z odzieżą dla młodzieży . No a kozaki - jeszcze nigdy nie miałam dopasowanych do łydki ...wszystkie są tęgie . Ciuchy często kupuję za to w lumpeksach z odzieżą z Anglii i tam i ja i moja ,,większa'' siostra często znajdujemy dla siebie coś fajnego . Ewa

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, poruszyłaś temat -rzekę, chwała Ci za to. Ja noszę 44-46 i jak większość mam problem. Dziergam sama swetry, raz nawet zrobiłam płaszcz na drutach, nie szyję, ale często przerabiam, np.bluzka albo spódnica 48 na 46. Fakt, w sklepach dla puszystych są ubrania-koszmarki, chińszczyznę omijam, w C@A można trafić na niezłe ciuchy, pozostają second-handy - skarbnicę improwizacji krawieckiej. Problem jest też z obuwiem, bo nie dość, że łydka jak baleron, to jeszcze rozmiar 41-42. A lubię przede wszystkim wygodny but. Pozdrawiam wszystkie dziergające "chude, ale inaczej", Ania

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię serdecznie i dziękuję za pozostawienie komentarza :-)