Nowe moteczki jak przyjadą do domu z ulubionej pasmanterii. Nowe gazety jak sobie kupimy z jakimś wzorem, który nas urzekł. Nowe książki o tematyce dziewiarskiej. Nowe drutki, albo etui albo żyłki albo markery, w każdym bądź razie tych aspektów lubienia jest dużo.
Aspekty "nielubienia"
A czy zastanawiałyście się kiedyś, czego nie lubicie w swoim hobby?
No więc ja się zastanowiłam i mam kilka przemyśleń, które może które może Was zaciekawią i zaintrygują.
Po pierwsze nie lubię (bardzo proszę nie śmiać się)
NIE LUBIĘ NOWYCH PROJEKTÓW.
a dokładniej
Nie lubię zaczynać nowych projektów.
Nie lubię tego momentu, gdy kończę starą pracę i zaczynam nową. Owszem lubię jak moteczki sobie leżą i patrzę sobie na nie i wizualizuję je w nowym projekcie. I lubię ten moment jak planuję i rozrysowuję sobie wzór. Nawet lubię ten moment, jak rozpisuję sobie wzorek na znaki graficzne, czyli schemat, a potem jest taki moment, że trzeba wziąć ten nowy motek, i druty i zacząć to co powstało w głowie.
Zrobić próbkę. Zobaczyć jak włóczka układa się w dzianinie postanowić ile oczek narzucić na druty i zacząć
nową robótkę.
I tego momentu to ja po prostu nie znoszę. Potem jak już lecę trzeci rząd i następne- to niechciane uczucie mija, ale jednak pojawiło się i irytowało, kazało odwlekać moment nabrania oczek. Powodowało frustrację i niechęć.
Czy ktoś może zrozumieć to "nielubienie"? A jeśli może, to proszę aby mi wytłumaczył, dlaczego ja tak nie lubię tego momentu? A może jeszcze pomógł wyeliminować ten stan?
Mam na to jedną metodę, nie wiem czy najlepszą- otóż zanim zacznę pracę myślę już o następnej robótce, albo szydełko jest takim przerywnikiem, które mnie potrafi zrelaksować między projektami drutowymi, także szyte zaległości albo dekupageowe.
Inne
Są jeszcze inne aspekty "nielubienia" mojego hobby. Mianowicie patrzenie na każdą rzecz, którą mam wyrzucić pod kątem jej ewentualnego innego życia. Coś na zasadzie chomika, który myśli
"a zapasów to ja mam dość, czy coś dopchnę jeszcze?" ;-)
Owszem, takie "przydasie" uratowały mi już nie raz różne sytuacje. Stare podszewki od torebek, idealnie nadają się na wszycie mężowi do kieszeni kurtki nowych wsadów podszewkowych, a drze je niemiłosiernie i stale.
Stare ekspresy od wsadów torebkowych także się przydają, podobnie jak cały metalowy osprzęt torebkowy. Zauważyłyście, że takie akcesoria torebkowe są dość drogie i nie każde pasmanterie je mają?
A pytanie dnia brzmi
Czego Wy nie lubicie w swoim hobby i co was wkurza. A może nie ma takiej rzeczy? Może wszystko lubicie i każdy moment dorwania się do ulubionego zajęcia was relaksuje i odpręża?
Serdecznie Was pozdrawiam!
Ja uwielbiam nowe zadania a najbardziej gdy mam zaczac cos nowego co jeszcze nigdy nie. robilam,to moglabym z tym siedziec caly dzien.Nie lubie szycia iszydelkowania,ale gdy jestem zmuszona(naprawde zmuszona) to zrobie to.W drutach nie lubie wyrabiania rekawow,dlatego tak mi sie podoba sposob robienia swetra od gory,prucia(co u mnie jest to na porzadku dziennym),bo gdy zaczne cos nowego,to obowiazkowo musze spruc conajmniej z 2 razy,ale ogolnie uwielbiam "drutowanie".Kazda z nas ma jakies nie lubienie.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, że ja też nie lubię szycia. Owszem szyję, przerabiam,naprawiam, ale żeby mi to jakąś frajdę sprawiało to nie powiem. Traktuję szycie instrumentalnie, powiedziałabym.
UsuńSwetry wrabiane od góry uwielbiam, tam nawet eliminuje mi się to nielubienie zaczynania nowej pracy. Jestem skupiona na robótce na przyroście oczek i jest ok.
Teraz wykonuje projekt po raz pierwszy od dłuższego czasu od dołu. Druty 3 mm, masa oczek i frustracja bo w tym projekcie co robię masa oczek się rozrasta. Muszę także pomyśleć nad dołem, bo zwija mi się zwyczajnie... Serdecznie Cię pozdrawiam Grażynko!
Aguś, ja nie lubię narzucania oczek i tych pierwszych kilku rzędów. Lubię, jak robótka ma już przynajmniej kilka centymetrów. Lubię oglądać nowe włóczki zwłaszcza cieniowane w tych bajecznych kolorach, ale nie lubię ich po zwinięciu w motek - wtedy często tracą ten swój urok, żeby odzyskać go w gotowej robótce. Nie lubię momentu, kiedy kończę jedną robótkę i nie mogę się zdecydować, który z pomysłów będę realizować w następnej kolejności...
OdpowiedzUsuńTwój wpis sprawił, że czuję się w 100% zrozumiana. Ja także lubię ten moment, jak już mam sam początek nowego projektu zaczęty, to dlatego lubię takie prace jak te kwadraty szydełkowe, bo wchodzi się od razu w pewien etap pracy.
UsuńI dokładnie jak Ty nie lubię kombinowania po skończeniu projektu, co następnie wykonać, dlatego właśnie staram się o tym myśleć już w trakcie wykonywanego projektu.
Serdecznie Was pozdrawiam!
Jak się tak dłużej zastanawiam, to mam tak samo, jak Ty... Nie lubię początków.
OdpowiedzUsuńTak mam teraz - mam cudną wełnę... mam wydrukowany i nawet mniej więcej zrozumiany przepis na sweterek... i czekam... ;-) nawet jeden kłębuszek już przewinęłam :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Czyli dokładnie tak samo jak ja. Nabranie oczek i zaczęcie robótki jest frustrujące. Dlaczego odwlekamy ten moment? Umie mi to ktoś wyjaśnić? Zdecydować się nie możemy,czy co?
UsuńPozdrawiam Cię Kasiu również!!
Chcę tylko dziergać! Nie cierpię wykończeniówek! Wciąganie nitek, blokowanie, te wszystkie czynności! Uciąć nitkę i kolejna robótka!
OdpowiedzUsuńLubię zaczynać, Wziąć świeży moteczek i robić te pierwsze oczka. Zawsze muszę mieć coś zaczętego, inaczej jestem strasznie sfrustrowana.
To prawda, że chowanie nitek np w kocu może sfrustrować. W dzianinie drutowej na szczęście mniej tego typu atrakcji. I ja lubię mieć gotową "zapchajdziurę" zaczętą i gotową do wejścia w jej robótkowanie w każdej chwili. ;-)
UsuńZastanów się kiedy będziesz chować nitki. Przy ostatnim kocu, który nie jest bardzo duży zajęło mi to kilka dni. Ale od kiedy robię to igłą jest przyjemniej.
UsuńA jak robisz igłą??? Opiszesz?
UsuńPo przeczytaniu Twojego posta wiem, że wszystko ze mną ok i inne dziewiarki maja podobnie jak ja, albo Ty. Czego nie cierpię hmm...
OdpowiedzUsuń- dziergać rękawy ! ani na okrągło, bo to, to takie małe i się plącze i przeciąganie żyłki w te i nazad, albo nie daj Boże 5 drutów, to już jest masakra- zawsze któryś mi "wyjedzie z oczek". Dzierganie rękawów na płasko jest wygodniejsze, ale potem trzeba zszywać brrrr. I tu kolejne moje "nie cierpię", to zszywanie gotowej dziany... no normalnie cholera mnie bierze jak widzę efekty mojego zszywania. Wczoraj skończyłam rękawy do synkowego swetra - Boszsze jak jestem szczęśliwa, że mam to za sobą. (wkrótce zdjęcia u mnie)
W innych aspektach "nie lubienia", to nie wiem już jak mam upychać te włóczki, żeby nie zagarniać kolejnego metra sześciennego w moim małym mieszkanku. Wiele razy mówiłam sobie, że już nie kupię ani jednego moteczka do puki nie wyrobię zapasów. Porażka - za każdym razem ulegam.
Czasami mam napad, że otwieram szafkę z moimi zapasami i przebiorę je, ewentualnie oddam, albo wywalę, bo mam takie jeszcze mohery z przed 15 lat, mega sztuczne i mega gryzące i też nie potrafię się ich pozbyć. A bo może zrobię torbę na szydełku i mohery piękne kolorowe i gryzące wykorzystam. Więc po otwarciu szafki wszystko wywalam, nad każdą włóczką się zastanawiam i upycham wszystko z powrotem.
A tak poza tym, to uwielbiam dziergać, to moje życie.
Pozdrawiam
Ja też uwielbiam dzierganie. Natomiast ta niechęć zaczynania nowych prac przekuwa się w to, że odsuwam niepotrzebnie zaczęcie nowej pracy. Czyli później zaczynam projekt. To mnie irytuje. I myślę co z tym fantem zrobić.
UsuńPięknie napisałaś ostatnie zdanie. "Uwielbiam dziergać, to moje życie."
Serdecznie Cię Jolu pozdrawiam!
A ja nie lubię robić próbek dzianiny, szczególnie na drutach, bo to jest odwlekanie zasadniczej pracy. Nie lubię krochmalenia serwetek szydełkowych, bo to z kolei dodawanie sobie pracy już po jej ukończeniu - przy czym nie lubię tego marnowania czasu, a nie samego krochmalenia, którego nigdy jeszcze nie robiłam ;) Z tych też powodów nie blokuję dzianiny, bo według mnie to również marnowanie czasu - dzianinę tylko piorę po jej ukończeniu. I jak wiele dziewiarek nie lubię chować nitek i zszywać części wyrobu. Nie lubię jeszcze niedokończonych projektów, bo powrót do nich jest bardzo trudny. Dlatego staram się skończyć to, co zaczęłam.
OdpowiedzUsuńI ja też mam czasem opory przed zaczęciem pracy, potrafię siedzieć nad koralikami i na nie patrzeć, myśleć co z nich powstanie, czas mija, a ja dalej siedzę nad nimi i nic więcej. Ale jak już zacznę, to nie mogę się od nich oderwać ;)
To chyba wszystkie moje "nielubienia" :) Pozdrawiam ciepło :)
Naprawdę cieszę się, że przelałam swoje myśli na bloga, bo teraz wiem, że nie jestem odosobniona w swoich odczuciach ;-)
UsuńCo do słowa "nie lubienie" czy też "nielubienie" zerknęłam do słownika i widzę, że jest słowo nielubienie napisane razem i dopuszczone w grach. Myślałam że powinno być napisane osobno, a teraz to już sama nie wiem ;-)
Wyrażenie "nielubienie" użyłam tu jako rzeczownik, więc forma razem z "nie". Ale fajnie, że ktoś jeszcze zwraca uwagę na poprawność językową, bo niechlujność w pisaniu strasznie mnie denerwuje. Jest to trochę tak, jakby ktoś piszący z błędami lekceważył czytelnika. Pozdrawiam :)
UsuńPisząc posta myślałam, że lubienie jest jako czynność i nie lubienie również jako czynność, a więc czasownik, a je pisze się rozdzielnie z nie. Dopiero potem przyszła w sukurs "inteligencja schodowa" i sprawdzenie w internecie w słowniku jak to się pisze, zdziwiłam się też, że jest takie słowo, bo myślałam, że to mój wymysł raczej. Zawsze staram się pisząc posty, pilnować w pisaniu poprawnym stylistycznie, choć stylistyka nie zawsze była moją najmocniejszą strona w polskim, zawsze bardziej po mojemu było "mniej stylistycznie" według pani profesor.
Usuń:-) Serdecznie Cię pozdrawiam Aniu ;-)
Leży sobie jeden sweterek i od miesiąca czeka na zmiłowanie, czyli wykończenie - tego nie cierpię z całego serca. A jeszcze bardziej blokowania. Zaczynać mogę i nawet pruć, chociaż często po kilku rzędach rzucam robotkę w kąt, bo coś mi w niej nie odpowiada.
OdpowiedzUsuńBiedny sweterek ;-) może doczeka się Twojej determinacji ;-)
UsuńBlokować też nie lubię, zastępuję je praniem, wieszaniem z wodą i naciąganiem i układaniem na suszarce. Jak wyschnie dana rzecz przeważnie ma już nadany jej przeze mnie kształt. No chyba, że jest to szal... to nie ma zmiłuj ;-)
Albo drutowa serweta - też nie ma zmiłuj. Kocham je dziergać, tylko potem bardzo by się przydał jakiś krasnoludek od kształtowania :)
UsuńNie lubię nabierać oczek na nową robotę oraz pierwszego rzędu. Jestem też chomikiem.
OdpowiedzUsuńZupełnie jak ja ;-)
Usuńdrożyzna mnie wkurza. bo dlaczego w PL wszystko takie drogie, a zarobki takie tanie? :-/
OdpowiedzUsuńuwielbiam nowe projekty, nie lubię byś tak po połowie, bo męczę ;-) jak już finiszuję, to spoczko, ale w połowie swetra np. dopada mnie zwątpienie i niechęć ;-)
To zupełnie przeciwnie Leno masz niż ja, bo ja właśnie po niefortunnym początku, najlepiej lubię środek- wtedy widzę już, czy będę zadowolona, czy też nie. A jak jestem zadowolona to dostaję "mega dopału" robótkowego i śmigam ubranko jak rakieta. ;-)
Usuń