wtorek, 1 grudnia 2015

Na "zakładkę"-kulisy rękodzieła

Jak się coś ukochało... 
Jak się coś ukochało, to można o tym dużo rozmawiać. Ten blog, który prowadzę już kilka lat to taka ukochana rzecz, jedna z kilku umiłowanych, ale za to taka, którą mogę i chcę się z Wami podzielić. Człowiek jest istotą skomplikowaną, a już kobieta zwłaszcza. Zawsze za czymś tęskni i musi się o kogoś troszczyć, to tak bardzo charakterystyczne dla nas- kobiet. Ten blog to moje troszczenie się o najbliższych pokazane jako wersja rękodzielnicza, to dla nich przeważnie tworzę swoje prace.To dla nich szyję piżamy, robię swetry itd.
Wracając jednak do tematu umiłowanych rzeczy. Jeśli się takie posiada, chce się o nich rozmawiać z ludźmi, którzy umiłowali to co my. Człowiek ciągle jest głodny tego co kocha, zawsze mu mało.
Na tym blogu pokazuję co robię, co mnie interesuje i czym chciałabym się podzielić z Wami. Uczę na tym blogu po kawałku rękodzieła, chwalę książki o nim albo dając im swoją rekomendację albo też nie. Pokazuję książki, które aktualnie czytam niekoniecznie związane z rękodziełem, piszę swoje przemyślenia na temat rękodzieła, bo to blog o rękodziele przecież.

Efekt domina

Rękodzielniczki w mojej ocenie funkcjonują trochę jak "efekt domina". Jedna strona jeden blog, a potrafi pójść taką falą w rękodziele, że potem skutkuje to  mnóstwem podobnych inspiracji.
Pamiętam jak kiedyś na forum robótkowym była fala chust. Nic się nie robiło tylko chusty. Różne na drutach na szydełku, istny amok. Jakby odkryło się ten gadżet garderoby od nowa i nacieszyć się nim nie można było.
Potem był efekt mitenek albo rękawiczek. Wszystkie się napalałyśmy na mitenki. Potem skarpetki. A jak weszły te bajerne włóczki skarpetkowe to już na maksa jesienią pełno było skarpetek na blogach.

Każda

Każda dziewiarka ma swoje ulubione metody pracy. Jedne robią jedną rzecz, aż skończą. Inne mają ponapoczynane wiele robótek, większość nich kończą. Niektóre zaś prace kończą jako UFO-ki.
Zastanawiałam się kiedyś nad tym jaka ja jestem w swoich robótkach.
Czy jestem uporządkowana, czy chaotyczna. Czy mam mnóstwo pomysłów czy raczej kilka. Słowem jakie są moje kulisy rękodzieła. Zadawałyście sobie kiedyś to pytanie?


Cała ja

Cała ja w rękodziele to jeden wielki spontan pomysłów. Ciągle jakieś mnie męczą. Nie dają żyć, "śnią się po nocach" i męczą, że są fajne i że są proste, nic tylko robić. Czasem sobie zapisuję te pomysły, by do nich wrócić.
Mam taki zeszyt misz-maszowy, gdzie są np. notatki z rekolekcji, na zmianę z pomysłami i  planem zajęć córki, są też zapiski szkice moich różnych refleksji i są szkice wpisów blogowych tych z serii "moim okiem".
Słowem jak się nudzisz poczytaj mój zeszyt. Zajmie Cię to pewne ;-)))

Na zakładkę 

Moją ulubioną metodą pracy jest metoda nazwana przeze mnie "na zakładkę". Jedna praca jest w 3/4 fazie wykonania i jednocześnie inna praca jest zaczynana przeze mnie. Lubię wskoczyć w robótkę jak w ciepłe bambosze. Lubię sobie odstresować się nią. Policzyć oczka i nie liczyć kasy. W ogóle się nią nie martwić jakby nie istniała. Istnieją oczka na robótce i dajmy na to ta skarpetka. Trzeba się nad nią pomęczyć i zastanowić czy już robić pietę czy za chwilę.
Kasa. Myślę, że sporo Polaków się aktualnie głowi. Co kupić żeby było dużo i tanio, co zapłacić najpierw co później. Co jest priorytetem finansowym,  a co poczeka jeszcze moment. Słowem ...życie.
Pisałam Wam kiedyś, że nie lubię kończyć pracy i zaczynać kolejnej. Znacznie nowej rzeczy jest dla mnie irytujące. Tym bardziej że w większość moich prac to nie gotowe przepisy dziewiarskie a moje własne i autorskie.
Lubię nie "kończyć" robótki. Lubię przechodzić falą z jednej w drugą. Pracować właśnie w tym sensie  na "zakładkę". Jedna praca skończona inna się właśnie rozkręca. Lubię fazę rozkręcania się pracy. Nie lubię zaczynania.

Tym postem ...

Chciałam wyciągnąć Was na kolejną dyskusję, tym razem nad Waszymi ulubionymi metodami pracy. Czy macie w ogóle  takie?
W jakiej fazie robótki lubicie najbardziej być? Czy wtedy, gdy zaczynacie? A może wtedy, gdy szukacie inspiracji na nowy projekt? Czy może wtedy, kiedy wybieracie nową włóczkę na nowe dzierganie? Czy może wtedy, kiedy widać już pierwsze efekty waszej pracy w dzianinie? A może wtedy, kiedy skończycie pracę i nosicie ją  wzbudzając zachwyt wśród koleżanek w pracy, nowym oryginalnym i jedynym ciuszkiem?
A może wtedy kiedy na ulicy jakaś inna dziewiarka idzie za wami i gapi się na Wasz szalik/sweter/czapkę albo torebkę? A może wtedy kiedy inne dziewiarki, czyli osoby mające podobne fascynacje piszą pod postem , "ta praca jest piękna!" naprawdę mi się podoba. ;-)

Napiszcie o swojej ulubionej fazie pracy w rękodziele. Kiedy ona występuje? Kiedy daje Wam przyjemność?

A Wy?

Myślałyście kiedyś o tym, o czym ja sobie  ostatnio nad robótką rozmyślałam?
Serdecznie Was pozdrawiam!

A na zdjęciu oczywiście "zakładka"
w przenośni oczywiście,
wykonana przez mnie kilka lat temu




10 komentarzy:

  1. Może to kwestia wieku lub usposobienia, ale ja mam troszkę inne odczucia w trakcie robótkowania, niż Ty Ciaparo. Nie lubię szukać inspiracji, wolę jak ona sama walnie mnie w głowę i wtedy zaczynam coś, co widzę oczami wyobraźni lub czego bardzo potrzebuję. Metodę na zakładkę stosuję tylko wtedy, gdy zmieniam druty na szydełko lub odwrotnie, inaczej mnie irytuje, bo opóźnia efekt końcowy pierwszej pracy. Cieszę się, kiedy coś zaczyna ładnie wychodzić, z reguły od razu to widać, jak nie, to znaczy, że pomysł lub materiał zły i lepiej kupić gotowca. Najbardziej lubię etap wykończeniowy robótki. Ogromnie mnie cieszy wykonanie tego, czego wcześniej nie potrafiłam zrobić i tego, co jest chętnie używane. Denerwuję się, kiedy nie mam zajęcia dla rąk. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czekam, aż szara włóczka ponownie będzie w moim sklepie internetowym. Brakło mi jej do wykończenia szarego sweterka dla córki. Gdyby nie moja metoda pracy na "zakładkę" właśnie byłabym bez zajęcia dla rąk ;-)))

      Usuń
  2. Chyba większość z nas używa takiej czy innej odmiany Twojej metody na zakładkę :) Szczególnie jeśli działamy w kilku technikach - wtedy w każdej przynajmniej jedna praca "się robi". A ulubiona faza robótki - u mnie jest to zaczynanie - kiedy wreszcie się zdecyduję co robić, z czego i jak. A potem mogę sobie dłubać, odkładać i wracać - dopóki nie przyjdzie do kończenia. "Wykończeniówka" mnie wykańcza:) nie cierpię zszywania, obrąbków, backstichy itp...... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto lubi wykończeniówkę? Zszywanie, chowanie nitek to dla większości z nas masakra ;-)

      Usuń
  3. Zasadniczo nie lubię mieć pozaczynanych kilku projektów równocześnie. Czasem jednak jest to nieuniknione. I czasem "rodzą się" z tego UFO-ki. Mam już ze trzy takie i myśl o nich mnie frustruje. Niestety mam dość wolne tempo pracy i z reguły nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie skończę robótkę i zacznę tę następną, która czeka w kolejce. A kolejka długaaaaaa.
    A moją najbardziej ulubioną fazą robótkowania jest moment, kiedy mogę zaprezentować gotowe dzieło moim najbliższym.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochwalenie się gotowym dziełem dzianinowym czy innym tworem pracy własnych rąk, jest bardzo ekscytujące ;-))) Zgadzam się z Tobą w 100% ;-)

      Usuń
  4. Na zakładkę raczej nie, lubię skończyć jedno i dopiero wtedy zacząć robić coś nowego, choć zawsze, gdy kończę jedno, to w głowie trwa intensywna gonitwa myśli, co będzie następne. Wyjątkiem są prace dekupażowe - te robię równolegle z dzierganiem, bo tam każdy etap wymaga czasu na schnięcie i ten czas oczekiwania spędzam z drutami lub szydełkiem:-)
    Wykańczanie jest moją ulubioną częścią robótki, gdy nabiera ona ostatecznego kształtu, choć najbardziej emocjonujący jest zawsze początek:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co rękodzielniczka to inne wrażenia prezentuje, fajne to jest, że mając te same pasje, tak różne jesteśmy. ;-)))

      Usuń
  5. Wychodzi na to,że ja pracuje na zakładkę.Mam zaczęte dwie robótki i robię kolejną ,chociaż lubię zacząć i skończyć.mam nadzieje,że po świętach skończę te prace.W głowie są kolejne robotki tylko jest mało czasu,żeby to wszystko zrobić.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Małgosiu, czas nie jest naszym sprzymierzeńcem ;-)))

      Usuń

Witam Cię serdecznie i dziękuję za pozostawienie komentarza :-)