sobota, 27 czerwca 2015

Szyszak niebieski, czerwcowy/12 czapek w 12 m-cy.

Niebieski

Pogódźcie drogie Panie, że utonęłam w niebieskim kolorze w robótkach i nie wiem czy tylko na trochę czy jednak na dłużej. Następne posty także będą niebieskie, jeszcze co najmniej dwie skończone prace  mam do pokazania na blogu. Muszę przyznać, że trochę Was zaniedbuję ostatnio, co pewnie niektóre z Was zauważyły, niestety pewnie będziecie musiały to zaakceptować, sama zresztą będę musiała to zaakceptować. Mam jakiś spadek energii, nowe prace co prawda powstają, ale dopadł mnie brak mobilizacji do systematycznego wrzucania ich zdjęć na blog. Miesiąc czerwiec już  się kończy prawie, więc dzisiaj chciałam Wam pokazać małą czapeczka czerwcową z wyzwania 12 czapek w 12 miesięcy.
Jeszcze  daję radę wyzwaniu blogowemu z czapkami, ale muszę przyznać, że latem kiepsko mi się dzierga z włóczek jesienno/zimowych.

Szyszak niebieski czerwcowy 

Niebieski szyszak tak nazwałam swoją strukturalną czapeczkę. Wykonana ją dla małego dziecka, które ma teraz pół roku, a chciałam, aby nosił ją jesienią i zimą. Wybrałam kolor niebieski, bo temu małemu mężczyźnie, jest wprost uroczo w niebieskim, który świetnie komponuje się z jego niebieskimi oczkami. Wzór jest to bardzo prosty i  znany, wypukły ryż w okrążeniach, do tego obmyśliłam troczki do wiązania czapki pod bródką, aby czapunia nie spadała z głowy. Do tego jako wykończenie dałam mały "ogonek" na czubku czapki zgrany wzorniczo z troczkami.Sesja typowo plaskaczowa, nie ubiorę w czapkę malucha jak tak ciepło ;-)

 Wzór prosty ryżowy w okrążeniach


Troczki do wiązania pod szyją

Czubek czapki z "ogonkiem"


Podoba mi się ta wypukła struktura czapki


Wzory strukturalne mają jakiś swój urok
w małej pracy dobrze się prezentuje
Czapka jest  oczywiście bezszwowa.

                                                 Od wzoru pochodzi nazwa mojej czapki "Szyszak"

Technicznie

Moja czapeczka powstała z zapasów koszykowych, ale mając jeden motek takiej niebieskiej włóczki 
spokojnie tę czapeczkę dla maluszka wykonacie. Grubość tej włóczki też jest odpowiednia, podobna do mojej. Wiem, wiem do jesieni daleko, ale dzieci szybko rosną, a jesienią i zimą ciepłe okrycie się przyda maluchom ;-)
Akcji czapkowej patronuje ten baner

http://handmade-project.blogspot.com/p/12-czapek-w-jeden-rok.html
A Wy?

Czy zaplanowałyście już swoje robótki na lato? Wyrabiacie resztki koszykowe? Czy może komponujecie nowe włóczki i wzory na dzierganie letnie?
Serdecznie Was czerwcowo pozdrawiam!


wtorek, 16 czerwca 2015

Bez zbędnych słów...

Bez zbędnych słów...

Bez zbędnych słów przedstawiam Wam nowego członka naszej rodziny ;-) To 3 miesięczne szczenię, jest z nami od niedzieli. Nigdy nie miałam psa i muszę Wam powiedzieć, że zupełnie nie wiedziałam, że może być aż tak absorbujący. Nawet nie miałam czasu zrobić mu porządnej sesji zdjęciowej w plenerze, bo wyprowadzanie psa mocno angażuje. Mam wrażenie, że od 2 dni nic nie robię tylko biegam po schodach, pewnie wyjdzie mi to na zdrowie. A ile nowych znajomości można zawrzeć mając psa.... ;-)))) zupełnie nie wiedziałam, że działa prężnie środowisko "psiarzy" w mojej okolicy. Mając psa... sami rozumiecie, że zostałam nie wiem kiedy zapisana do jego członków ;-))))

A pytanie dnia brzmi?

Czy macie psa i czy pamiętacie jeszcze jego pierwsze dni w Waszym domu!
Serdecznie Was pozdrawiam!




środa, 10 czerwca 2015

Środowe czytanie...czerwiec 2015

Razem 

Razem z maknetą czasem w środę biorę udział w akcji WDiC i co ja ostatnio  czytam Wam pokazuję wraz z aktualną dzierganą robótką. Robię nadal w niebieskościach. Jest to moje drugie podejście do tej pracy, bo nabrałam radośnie oczka i na wyjeździe dziergałam. Po powrocie okazało się... że za dużo w obwodzie nabrałam oczek. Ciężko było spruć robótkę jak się robiło bluzkę od dołu i dojechało do pach... oj ciężko. ;-) No ale dałam radę ;-)


Czytam

Odwiedziłam wczoraj bibliotekę i wymieniłam książki, wzięłam takie coś...jak macie na zdjęciu.
Po ostatniej lekturze tutaj (klik), którą Wam  pokazywałam i pisałam o niej także  tutaj (klik). Ciężko się czyta współczesny... przepraszam za określenie "chłam". Po tamtej lekturze cegiełce prawie 400 stronicowej małym drukiem, gdzie sensem życia kobiety jest jej rodzina, mąż, praca i wiara...współczesny "bełkot" kobiety jest co najmniej groteskowy. Oczywiście czytam to i się śmieję, bo niektóre sytuacje, są aż do przesady w zestawieniu z tamtą książką komiczne.
Współczesna kobieta, powiedziało by się że nie głupia, ma kompletny problem w relacjach. Nie umie porozmawiać szczerze ze swoim mężem, powiedzieć mu otwarcie, że nie ma życzenia utrzymywać kontaktu z kobietą z jego przeszłości, nazwaną w książce "jego byłą" i że nie chce, aby ona miała wstęp do ich wspólnego domu.
 Za to robi "dobrą minę" do złej sytuacji, próbując rozgrywać komizmem przeróżne sytuacje. Oczywiście mamy także problem z męskością, z facetem który w moim odczuciu nie umie także odciąć się od relacji z osobą, która już nie powinna mieć miejsca w jego życiu  i jest raniąca dla jego żony. Za to tłumaczy się przed tą znajomą i nie widzi, że baba wciąga go w jakieś swoje babskie gierki. Nie wie z kim ma trzymać sojusz. Normalnie biedny mały pogubiony w świecie chłopiec. Tak zresztą jest postrzegany przez swoją żonę, mówi ona o nim starsze dziecko.
Nie wiem czy dalsze wrażenia z lektury będą dobre. Widzę to w czarnych barwach i chociaż niektóre nazwijmy to akcenty komediowe są niezłe, to nie wynikają one z wspaniałości książki tylko z moimi refleksjami na temat kobiety współczesnej, zaganianej, zajętej tak, że frustruje ją własny mąż, przeszkadza własne jedno zaledwie dziecko.   Rozważa jak to jest, że są kobiety które mają więcej dzieci i są piękne i zadbane.

Książka robótka i peonie.
 Książka i robótka

 Peonie, które zgrały się kolorystycznie z okładką książki i robótką



Refleksje 

Aż mam ochotę napisać tej pani, bohaterce książki,  że matki nazywane ogólnie matkami z rodzin wielodzietnych, nie zawsze malują paznokci u nóg dla przyjemności, ani dlatego,że to tak bardzo to lubią. One, a przynajmniej niektóre z nich  to robią dla PR (pijaru), bo świetnie wiedzą, że zwłaszcza takie rodziny są na tzw. świeczniku. Taka matka nie może sobie na luzie iść tak jak to nieraz mają w zwyczaju matki mniejszych rodzin. W takiej rodzinie dziecko nie może mieć podartych w zabawie rajtuz. Jak podrze rajtuzy dziecko z rodziny 2+1 to się powie
- podarło w zabawie, zdarza się.
A jak podrze sobie dziecko rajtuzy z rodziny wielodzietnej to już się patrzy i mówi:
-może matka nie ma na rajtuzy, tam jest tyle dzieci.
I tak samo taka matka jest na świeczniku. Nie może sobie zwyczajnie pozwolić na luksus bycia "niezadbaną". Po prostu musi wyglądać świetnie. I często wygląda. Znam takie matki, które nie dosyć, że są wzorem matki, Polki, żony to jeszcze wyglądają tak pięknie i młodo, że z przyjemnością mówię takim mamom, ilekroć je widzę, że ślicznie wyglądają i wiecie co? To jest 100% prawda. Wyglądają ślicznie. I nie dosyć, że są śliczne to jeszcze mądre i wykształcone. I kochają swoje dzieci i swojego męża. I nie mają problemu z tym, że przedszkole w wakacje jest nieczynne. Nie potrzebują przedszkola, bo chętnie spędzają czas ze swoimi dziećmi nie tylko w czasie wakacyjnym.
I dlatego tak kiepsko czyta mi się tę książkę. I nie wiem czy jej nie zarzucę zupęłnie jak mnie zdrażni. Mogę zwyczajnie uznać, że szkoda na nią mojego czasu ;-)

Refleksja końcowa



Książkę z okładki przeczytałam w jeden wczorajszy wieczór. Nie była to lektura duchowa, średnio rozrywkowa ot takie przeciętne babskie czytadło, jednym słowem lektura "czapki z głowy nie zrywa". Przeczytałam, bo nie lubię nie dokończonych rzeczy, chciałam także zobaczyć czy pierwsze wrażenie będzie ostatnim. Nie polecam książki. Nie uważam, aby wniosła coś pozytywnego do mojego życia. Zaliczyłabym to do pozycji nadających się do czytania w... najmniejszym pomieszczeniu w domu. ;-)


Akcji maknety patronuje ten baner

A Wy?
Czy czasem trafiacie na lekturę taką niewiele wnoszącą do życia, że zastanawiacie się:
-kto to wydał i po co???
Witam ciepło nowo obserwujące mnie osoby, mam nadzieję, że zagościcie u mnie na dłużej. Zamierzam w najbliższym czasie także i Was odwiedzić.
Serdecznie Was środowo pozdrawiam!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Vestido combinado"- sukienka dzianinowa.

Wstęp

Wcześnie w tym roku poczułam sympatię do bawełny. Praktycznie w marcu, chociaż było jeszcze zimno, ja już dziergałam z zupełnie letniej włóczki. Wiosna była kapryśna więc chociaż za oknem ziąb, ja już planowałam letnie okrycie. Tutaj (klik) pokazywałam Wam już zaczętą robótkę mniej więcej po tygodniu. Było oczywiście i prucie, żeby nie było, że mi zawsze wszystko idzie łatwo ;-))
Wychodzi mi z obliczeń, że taka sukienka na drutach powstawała mi półtora miesiąca. To informacja dla tych puszystych pań, które dłuższą sukienkę dla siebie planują na drutach 3 mm ;-)))

Vestido combinado

Sukienka Vestido combinado powstawała etapami, bo pierwotnie nie byłam zupełnie pewna, na co mi w ogóle tej nitki bawełnianej z odzysku wystarczy. Jak to z włóczkami z odzysku bywa, nie było już żadnej kartki z metrażem w 100 g tej włóczki.
Podczas dziergania okazało się, że bawełna jest bardzo wydajna i prawie nie ubywa z motka, tak więc dziergałam sobie spokojnie i dziergałam, aż podjęłam decyzję, że będzie to jednak sukienka. Pierwotnie bowiem myślałam o tunice, dostatniej i letniej. Do spodenek białych, aby wyraźny kolor bawełny był mocno kontrastowy. Ten pierwotny projekt pewnie zrealizuję w innej włóczce bawełnianej.

Powstała

Cała sukienka "Vestido combinado" powstała od dołu. Korpus wykonałam  jednym ciurkiem bezszwowo. Wykończenie dołu i szyi, nowo odkrytą techniką, podobnie wykończenie rękawów. Same rękawy wrabiane były od góry, czyli od główki. Wcięty trójkąt z przodu został wrobiony od dołu za trzecim podejściem, bo uparłam się pierwotnie, że może go wrobię od wcięcia w dół... źle się to układało chociaż na płasko wyglądało dobrze.W całej sukience jest oprócz wszycia przodu we wcięciu jest tylko jedno miejsce szycia.
Sukienkę wykonałam wzorem  na "gładko", bo nie chciałam nosić pod spodem żadnej halki. Sukienka  miała być "nieprzejrzysta" i przyjazna dla ciała podczas ciepłych dni. Mam nadzieję, że udało mi się ten efekt uzyskać. Jak ponoszę, wrażenia z użytkowania dopiszę.

Technicznie

Druty KP drewniane odłączane, czyli z wymiennymi żyłkami, o grubości 3 mm.
Włóczka 100% bawełna. ilościowo 600 g. Ponieważ była to bawełna bez banderoli, porównałam ją z tą bawełną, która doleciała do mnie ostatnio z NINFEĄ w kolorze niebieskim. Ma ona w 100 g 312 metrów. Ta różowa bawełna jest znacznie cieńsza powiedziałabym, że ma około 360 m w 100g. To orientacyjna informacja dla Pań, którym się spodoba moja sukienka.

Sesja
Sukienka jest długa

Ogólna linia sukienki jest taka

Dekolt dość spory



Sukienka ma dół zaokrąglony

I o ile tył ładnie się od razu układał


O tyle przód wcale nie chciał układać się ładnie

Wpasowanie przodu w linię zaokrągloną  tyłu

 Widok na sukienkę z boku, na zejście się okrągłości dołu


Soczysta fuksja zwraca uwagę intensywnością koloru

Moja facjata "au naturel"


Włoski pocieniowałam  i znacznie skróciłam
Mina... bez komentarza...

Włoski krótsze zaczęły znowu falować

 Tu kolor jest taki jak w rzeczywistości



Przed a po 

Wiem, że lubicie zdjęcia przed i zdjęcia po. Zanim sprułam była bawełna szydełkowym dziergadłem, z początku mojej przygody z rękodziełem. ;-)) Dla fanów zdjęć przed i zdjęć po, stosowne zestawienie ;-) Miłego porównywania życzę!



A Wy?
Co sądzicie o przemianie włóczki w sukienkę dzianinową?
I czy dużo macie w swoich szafach takich rzeczy, na które patrzycie i mówicie- no to wybitnie idzie do prucia i dostaniesz nowe życie cudowna włóczko! ;-)))
Na moich drutach jest zupełnie nowy projekt bawełniany. Nie lubię przestojów! Kolorystyka niebieska na drutach w dzianiu bardzo mi się podoba.
Serdecznie wiosennie Was pozdrawiam!