poniedziałek, 4 lutego 2019

Maria Steczek, Koronkarstwo. Recenzja książki.

Tym razem

Tym razem chciałam pokazać Wam  książka dla miłośników szydełka, ale nie tylko. Jeśli szukacie interesującej lektury o koronkach, to dobrze trafiliście. 140 stron informacji o wszelkich możliwych koronkach. Książka wydana została w 1983 roku, jest zszywana, co może was zaciekawić. Co w niej znajdziemy?

Rys historyczny koronek

Książka zaczyna się rysem historycznym. Wywodzi koronki ze starożytnego Egiptu i Grecji. Wspomina o największym czasie rozwoju koronkarstwa. Potem płynnie przechodzi do wyposażenia pracowni koronkarskiej. Następnie dzieli je odpowiednio i omawia.

Koronki wszelakie

Po kolei mamy różne informacje o koronkach. Mamy omówionych kilka rodzajów koronek, między innymi takie:

1. koronki na tiulu
2.filet
3.koronki igiełkowe (także teneryfowa)
4.szydełkowe
5. klockowe
6.czółenkowe a więc frywolitka.

Muszę powiedzieć, że przy koronce klockowej, już się podnieciłam, podobnie jak przy filecie, nie tym szydełkowym, ale tym "prawdziwym" -wiązanym. 
Oprócz tego znajdziemy informacje o pracowni koronkarskiej a także o wykańczaniu koronek i konserwacji koronek.

Maria Steczek, Koronkarstwo

Interesując się koronkami, nie tylko szydełkowymi, ale w ogóle wszystkimi, warto taką lekturę co najmniej przejrzeć. Niestety biblioteki nie zawsze mają taką literaturę, jaka nas interesuje. Ja nabyłam tę książkę, po pierwsze dlatego, że kupiłam ją okazyjnie, a po drugie dlatego, że różne koronki zawsze mnie interesowały. Czy warto mieć ją na półce? Sądzę, że tak. Kupując on line często z drugiej ręki, możemy taką pozycję kupić naprawdę w okazyjnej cenie. Często od kogoś komu ta książka służyła, kto jest na punkcie rękodzieła równie pozytywnie zakręcony jak my ;-)

Zawartość

A teraz zdjęcia zawartości, bo sądzę, że z zaciekawieniem zajrzycie choćby wirtualnie do tej pozycji.
Jeśli ją gdzieś spotkacie, zachęcam do lektury.

Serdecznie Was pozdrawiam!


Rzut oka na okładkę



Spis treści


 cd spisu treści



Spis rzeczy jakie powinny być
 w pracowni koronkarskiej


 żywiecki strój panny
piękny, prawda?


Sposób wiązania siatki w koronce siatkowej


Koronka teneryfowa z kłosami
przepraszam nieostre zdjęcie


Motyw klockowy na zdjęciu poniżej


niedziela, 3 lutego 2019

Nieudane prace

Nieudane prace

Czy zdarzają Wam się nieudane prace? Dzisiaj chciałam Wam pokazać moją nieudaną pracę. Chciałam zrobić szydełkowe firanki do kuchni. Niebieskie i bawełniane. Nową techniką, bo filetem, ale tym szydełkowym. Wzorek sobie wymyśliłam sama, tylko z neta pobrałam elementy róży. Rozplanowałam to sobie. I... popłynęłam.
Firanki wyszły za wąskie, a miały być na okno 150 cm. W dodatku jakieś rogi mi się zrobiły. Masakra. Nie pomogło pranie krochmalenie i naciąganie. masakra na całej linii.
Sprułam. Poszerzyłam bokami i wzorem. Wyszło jeszcze gorzej. Ponownie sprułam.
W efekcie wymyśliłam, że do kuchni zrobię sobie zupełnie od początku firanki w kolorze żółtym, a niebieskie sprułam do samej siatki. Połączyłam w jeden kawałek i robię je po raz kolejny, tym razem już trzeci. Będzie to jedna firanka, ale do sypialni. Jest tam dość ciemno, mała firanka jako dekor mi się przyda.
Po pół roku walania się robótki, wczoraj i przedwczoraj przyjrzałam się jej. Falbanka wyszła bo czasem w filecie w samym wzorze motywu róży trafił mi się nadprogramowy słupek. To z tego powodu wyszło źle. Nie widziałam tego pół roku wcześniej.


Dlaczego?

Zapytacie dlaczego pokazuję Wam tą pracę i na ty metapie? Pokazuję dlatego, że może niektórym wydawać się, że prowadząc bloga tyle lat i tyle lat mając doświadczenie, nie zdarzają mi się "wpadki" robótkowe. Owszem zdarzają się i ta firanka jest tego namacalnym dowodem.
Czym różnię się od początkującej osoby, która sprułaby wszystko do 0? Ano determinacją w poznawaniu nowego. Tak oto mój pierwszy szydełkowy filet. Filet, przy którym nagłowiłam się, napracowałam. Filet który może niebawem Wam pokażę jako skończoną pracę. Trzymajcie za mnie kciuki i zwłaszcza uczące się "drutomaniaczki" czy "szydełkomaniaczki" pamiętajcie, że w "dłubaniu" czegokolwiek to determinacja i cierpliwość jest najważniejsza.


Róże w dwóch motywach


Mniejsze i pojedyncze


 I z listkiem większe


A teraz

 A teraz mam gołą siatkę, łączę ją w jeden pas i robię ponownie.
Serdecznie i jeszcze zimowo Was pozdrawiam. Piszcie o swoich wpadkach. Chętnie poczytam !!

sobota, 2 lutego 2019

Baktus "no name" V.8

Kolejny

Kolejny baktus "no name". Jest dobrym przerywnikiem między poważniejszymi projektami. Ten został zrobiony do tzw. szuflady. Ponownie naruszyłam zapas włóczki z  koszyka.
Jak widzicie powstała  już cała seria chust "no name". Możecie obejrzeć je wszystkie  w szufladce "chusty no name by me". Wzorek jest bardzo prosty. Pomyślany jako dwustronny i funkcjonalny. Można zrobić go dla mężczyzny dobierając kolor włóczki bardziej męski. Można również dla kobiety, ale także dla dziecka. Można bardziej ażurową wersję wykonać, sprawdzi się wtedy jako narzutka na ramiona dla dziewczynki np. do kościoła." No name" z cienkiej włóczki i na grubszych drutach da konstrukcję bardzo lekką. Można   baktusa wykonać z podwójnej włóczki i wtedy wychodzi typowy zimowy i zwarty otulacz. Wersji powstało sporo można sobie porównać różne warianty.

Druty

Druty KP metalowe skręcane 5.5

Serdecznie Was pozdrawiam i witam nowych obserwujących, zapraszam rozgośćcie się i zostańcie na dłużej ! Pa Pa!

Kolor spokojny, unisex byśmy powiedzieli


 Mały dekor z przodu


Mięsisty wyszedł tym razem


Rozmiar baktusa akurat na ciepły otulacz pod szyją i pod kurtkę


Border robiony w poprzek



Takie zdjęcia dzianin z bliska bardzo lubię




I spakowany do szuflady
Tam poczeka na nowego właściciela

 Dzianina jak z obrazka 



piątek, 1 lutego 2019

Naprawa skarpet. Ostatnie.

Ostatnie

Są to już naprawdę ostatnie skarpety jakie naprawiłam mężowi. Bardzo się z tego cieszę, bo 4 razy naprawa skarpet, to już naprawdę nudna praca. Tym razem wykonałam sporo zdjęć przed i po naprawie,  może obrazkowy post bardziej Wam się spodoba. Typowy recykling czyli ze starego... prawie nowe ;-) Mąż oczywiście zadowolony, nosi wszystkie naprawione skarpety a najbardziej lubi te wysokie, jak to kiedyś jedna z Was nazwała je w komentarzach "dla kangura".
Naprawiona seria skarpet, łatwa jest do identyfikacji, bo wszystkie skarpety po naprawie, mają w palcach szary kolor włóczki. Nie jest to typowa skarpetkowa włóczka (ta szara), ale do naprawy się nadawała. Lekko grubsza jest i bez domieszki włókna wzmacniającego włóczkę skarpetkową, ale jako drugie życie jeszcze posłuży, a o taki efekt w sumie mi chodziło.
Na zdjęciach pokazuję palcem od którego miejsca jest naprawiona skarpeta. Widać, że z włóczki prutej. Spieszyłam się, aby zrobić zdjęcia jeszcze przed praniem.

A Wy?

Lubicie naprawy? Czy wolicie nowe projekty?
Serdecznie Was pozdrawiam, witam nowe osoby obserwujące mojego bloga i liczę, że będziecie także coś komentować, nie tylko podglądać moje wpisy.
Serdecznie pozdrawiam
 Pa pa!



Dziurawce w całej okazałości


Włóczki skarpetkowe są odporne na ścieranie
Ale mąż jest zdolny 


 Najpierw cięcie
Tak tak obcięłam nożyczkami


Teraz prucie podartego


Mamy włóczkę z odzysku

 Na linii pozostawionej po odcięciu
 nabieram oczka, jakie pozostały


I naprawione


 Palcem Wam pokazuję naprawioną część


Szara wstawka w palcach


A w drugiej parze szaro beżowa,
bo szara się skończyła


I mogę już je włożyć do szafy
Można dalej je używać