środa, 28 stycznia 2015

Kołowiec -jak sądzicie?

Kołowce

Kołowce królują na blogach już jakiś czas i są naprawdę piękne. Z cieniowanych włóczek wychodzą  naprawdę najróżniejsze w zależności od rodzaju włóczki i tego jaki kolor jest na początku. Tutaj proszę jest dokładna instrukcja jak taki sweter wykonać krok po kroku.
Bardzo podobał mi się sweter tego typu u Antoniny, która jako kolor centralny kołowca na plecach, miała czerwony. Nie ukrywam , że stał się on dla mnie inspiracją i ten dokładnie sweter był moim katalizatorem koncepcyjnym. Można powiedzieć, że dalej to już była lawina wszelakich pomysłów na ten sweter. Ten dokładnie egzemplarz spowodował wyciągnięcie wszystkich włóczek, grzebanie w nich i dumanie co z czym zestawić.Ten kołowiec Antoniny spowodował u mnie skojarzenia z zabawą w strzelanie rzutkami do tarczy i ta inspiracja, przerodziła się w ten kardigan, którego początki oglądacie.
Jak to mniej więcej wygląda w konstrukcji swetra jestem dość dobrze zorientowana, bo  w 2012 roku wykonałam pierwszy swój sweter o podobnej konstrukcji, czyli bez wyraźnej góry i dołu, który babcię odbierającą dziecko ze szkoły, tak zszokował, że nie wiedziała jak pomóc dziecku się ubrać ;-) tutaj na moim blogu można go zobaczyć.
Wtedy wykonałam go w rozmiarze dziecięcym, a teraz pomyślałam sobie, że wykonam go dla siebie, czyli w rozmiarze dużym. I miałam trochę zagwostkę, czy polecieć sweter swoim wzorem, czy polecieć typowym kołowcem.

Włóczka

Włóczkę już na ten sweter właśnie skompletowałam. Wygląda tak jak na zdjęciu poniżej.10 motków Alize Superlana Maxi  kolor 50688  i 2 motki Lana Gatto Lapponia 1000 o nr 12730  Ja psychicznie już nastawiona, na wygodne proste w konstrukcji dzianie swetra na grubych drutach. I pomyślałam... że zapytam, czy są jakieś chętne puszyste panie, oprócz mnie  na sprawdzenie, czy sweter okrągły dodatkowo podkreśli nasze okrągłości, czy nie podkreśla, skoro już są, to może przeciwnie wcale nie ?
Wiele z puszystych pań ma różne negatywne odruchy na temat niektórych ubrań, ot z góry wiedzą, że w danym fasonie nie będzie im dobrze. Niektóre fasony tym sposobem, są więc od razu, jakby z góry eliminowane, jako zupełnie nie nadające się dla puszystych. A ja uważam, że "jaki jest koń" każdy widzi, więc postanowiłam nie zrażać się nigdy więcej swoją figurą i nie odrzucać z góry tych fasonów, które mogą coś dodawać. Postanowiłam wydziergać ten sweter, ze względów zwyczajnych i prozaicznych- po prostu szalenie mi się podoba. A potem  zobaczę jak się w nim będę czuła.  Zero uprzedzeń.
Trudno, jeśli okaże się, że będę źle się czuła, w takim fasonie kardigana, to przecież to też nie problem ani koniec świata. Zawsze swój udzierg przecież mogę spruć. Na tych drutach dzierga się na tyle szybko, że jakoś to przeboleją ;-) Włóczkę też tak komponowałam w wyrobie,aby nie była specjalnie pocięta.


Te motki  są jeszcze nie napoczęte.


 A tu widać razem, motki napoczęte i nie napoczęte


Niem wiem czy to widać,ale tutaj kółko jest naprawdę spore ;-)


 Teraz dumanie jaka duża ma być "tarcza do rzutek"


A Wy?

Czy są jakieś puszyste panie, które  mają ochotę na tego kołowca, tak dużą jak ja? Jeśli tak, zapraszam na śledzenie moich poczynać, postaram się Was informować na bieżąco z moich  postępów i działań. A może któraś z Was się skusi, już od razu przyłączając się w dzierganiu do mnie?
Na zachętę wrzuciłam powyżej zdjęcia początków mojej pracy nad kołowcem.
Serdecznie Was pozdrawiam, Wasza "skołowana"  ;-)

wtorek, 27 stycznia 2015

Lapponia 1000 Lana Gatto-recenzja włóczki

Dokupiłam włóczkę Lapponia 1000 Lana Gatto do innej włóczki, z której aktualnie dziergam, jako włóczkę uzupełniającą.

Jaka jest ta włóczka? Moje odczucia


Włóczka Lapponia 1000 Lana Gatto jest bardzo puchata. Motek jak się trzyma w dłoniach, to same ręce odnajdują jego sprężystą i miękką strukturę i mają ochotę nią się pobawić. Cieszę się, że zamówiłam tę włóczkę przez internet, bo nie wiem, czy bym się opanowała przed zabawą nią, jak bym kupowała ją osobiście w sklepie. :-) Drugim odruchem jest chęć wtulenia w taki motek twarzy.... ;-))))
Włóczka Lapponia 1000 jest w motkach 100g i 100 m. W zestawieniu na zdjęciu macie ją z inną włóczką o dokładnie tych samych parametrach, Lapponia 1000 jest bardziej puchata i grubsza.
W ofercie są  takie kolorki  naprawdę jest ich  spory wybór. Ja  dokładnie dokupiłam ten kolor i jego macie na zdjęciu poniżej. Skład procentowy  tej włóczki, to pół na pół wełna z akrylem. Polecane są do tej włóczki druty naprawdę grube, bo 9-10 mm. Nie robiłam wcześniej nic na takich grubych drutach. Dzierga się takimi "grubaskami" naprawdę .... szybko.Ten fragment robótki co widzicie, powstał zaledwie przy jednym posiedzeniu.

Na jakie wyroby polecana jest ta włóczka?

Spokojnie na wszystkie zimowe swetry. Na płaszczyki. Na czapki i kominy jeśli chcemy  uzyskać w wyrobie dzianinowym efekt naprawdę grubej włóczki, a więc docelowo  i grubego wzoru. Przyjemnie się pracuje na takiej włóczce, bo bardzo szybko widać efekty naszej pracy.

Dla kogo?

Włóczkę tę poleciłabym wszystkim zabieganym dziewiarkom. Takim paniom, które chcą szybko się wywiązać  z zobowiązań rodzinnych typu:
-mamo zrób mi nowy komin
- żono, a może nowy komin, to  jednak dla mnie?
W każdym bądź razie, nie będą zawiedzione te panie, które chcą mieć szybko przyrastającą robótkę. Tutaj efekty naprawdę rosną w oczach. I sama się zastanawiam, czemu nigdy wcześniej nie sięgałam, po takie grubsze włóczki?

Co ja...

Co ja będę robiła z tej włóczki? Postanowiłam sobie, że z tej włóczki będę dziergała swój nowy kardigan. Zielony, bo lubię ten kolor. Pasuje mi do wielu rzeczy. Kardigan ma być dostatni. Ciepły. Może w okresie przejściowym, będę go nosić samego, jako odzież zewnętrzną. Na zdjęciu widzicie, że spasowałam ze sobą kolorystycznie dwie włóczki. Dlatego całość wyrobu muszę dostosować do jednej grubości drutów. Na zdjęciu widzicie 7mm, a docelowo będą to 8mm druty.





A Wy?

Czy macie już doświadczenie w dzierganiu takimi grubymi drutami? Czy macie w swojej szafie kardigan wydziergany z takiej grubej włóczki?
Serdecznie i zimowo Was pozdrawiam!

sobota, 24 stycznia 2015

A kiedy leci praca w tle...

Wstępnie



W oczekiwaniu na lepsze światło i lepsze zdjęcia, nie pokazuję Wam na blogu jeszcze, wykonanej przeze mnie ostatnio bluzeczki, chociaż wiem, że niektórzy z Was już czekają na nią. Nie pokazuję też wykonanej  czapki lutowej z wyzwania czapkowego. Co nie znaczy, że się obijam,  wręcz przeciwnie dość zajęta jestem, mam nowe plany robótkowe i ruszam z nimi od poniedziałku albo wtorku.Także kolejne posty mam zaplanowane do publikacji, więc mam nadzieję, że na blogu nie będzie wiało nudą.


A kiedy leci praca w tle.....

To po prostu przybywa moich kwadratów. Tutaj pokazywałam Wam, jak zaczęłam produkcję kwadratów na kocyk. Sama nie wiem kiedy minęły trzy miesiące, bo zleciał ten czas jak by z bicza strzelił.
Koc i taki  projekt jest wprost stworzony dla:
- osoby, którą zimą dołuje brak światła i koloru, koc taki działa jak antydepresant ;-)
-osoby, która rękodziełem bawi się już dość długo i nagromadziła sporą kolekcję końcówek włóczek, taka praca to zbawienne działanie dla naszego miejsca na "przydasie". Skutecznie je oczyszcza i przygotowuje na zakup nowych materiałów ;-)
-osoby, która lubi sobie zaplanować następne dzierganie drutowe i musi przy czymś mało absorbującym, o tym podumać
-osoby, która umila sobie czas oczekiwania na nową włóczkę, która przyleci  z  ulubionego sklepu internetowego  na nowy projekt drutowy
-osoby, którą szydełko na dłuższą metę nudzi, ale jednocześnie jest miłym urozmaiceniem między drutowymi "udziergami".
-osoby, która lubi w taki projekt w "międzyczasie" (wiem, nie ma takiego słowa w języku polskim ;-) ) sobie wskoczyć, jak w ulubione papcie i pocieszyć się tym, że projekt jest prosty jak drut, sam się robi i efekt pracy będzie z pewnością spektakularny.
Słowem idealna robota na zimowe wieczory dla mnie ;-)i  idealna robótka  jako przerywnik między innymi pracami.

Dzisiaj

Zatem dzisiaj pokażę Wam kolejną partię kwadratów. Włoczka  już na nowy sweter  prawie naszykowana więc kwadraty pójdą spać do pudełka. Można powiedzieć więc, że mój "międzyczas" wykorzystałam idealnie. A to moja najnowsza kwadratowa kolorowa partia. Po moich wstępnych obliczeniach, że gotowych kwadratów na koc ma być około 340, wyszło mi z wyliczeń statystycznych, że wykonałam 65% z zaplanowanych kwadratów.
Zważywszy, że zaplanowałam wykonanie koca na październik 2016 to jestem "cholernie" nadprogramowo  obrobiona z tym kocem, aż normalnie boję się, że skończę go latem 2015...

Kwadratowe foto 

Dzisiaj kwadraty w takiej kolorystycznej odmianie ;-) Kocyk będzie misz-maszowy, dumam jeszcze nad wiodącym kolorem łączącym wszystkie kwadraty.





A Wy?
Kiedy z czymś obrobiłyście się tak szybko, że aż same się zdziwiłyście swoim fantastycznym robótkowym tempem???
Serdecznie Was pozdrawiam!
Wasza "kwadratowa" koleżanka blogowa ;-)

sobota, 17 stycznia 2015

Potrzebuję Waszej opinii... rozciąganie się moherowej czapki, po wypraniu.

Tutaj pokazywałam Wam czapkę jaką zrobiłam dla znajomej. Tylko dla przypomnienia wrzucam fotkę.

Czapka wykonana była w 4 nitki. Pasowała na moją głowę i była dobrze dopasowana zanim poleciała do znajomej.
Czapka wykonana była bezszwowo ściegiem mało rozwlekającym się, bo pół-patentowym, w okrążeniach. Dodam także, że moje oczka są dość ścisłe, czyli nie robię w luźny sposób, a w bardziej "ciasny", bo zazwyczaj pracuję na drewnie i tak samo dociągam wszystkie oczka.

Instrukcja prania

Takich czapek wykonałam sporo, ale żeby nie było dałam tej znajomej instrukcję prania czapki.
-Prać ręcznie.
-Odcisnąć nadmiar wody.
-Czapkę rozłożyć na ręczniku, zrolować ręcznik z czapką, odciskając nadmiar wody, tak aby nie dało się już nic odcisnąć.
-Suszyć w pozycji rozłożonej na płasko.

Spotkanie 

Spotkałam tę znajomą ostatnio i pytam ją, jak się czapka sprawuje. W zasadzie było to pytanie pro forma. I słyszę,  że czapka po wypraniu, rozciągnęła się  bardzo dużo w obwodzie, więcej niż dwa centymetry. Wywaliłam oczy i pytam o sposób wyprania.
A ona na to rumieniąc się, że owszem prała ręcznie, ale... odwirowała w wirówce, takim samodzielnym urządzeniu służącym do odwirowywania wody z ubrań, kiedyś były takie polskiej produkcji.
I ta znajoma mówi, że to rozciągnięcie czapki, to na pewno wina włóczki. Dodam, że włóczka to był w składzie  moher z akrylem.
Doradziłam jej doszycie w ściągacz gumeczki, bo czapka robiona była od ściągacza więc poprawienie jejnie wchodzi w grę, bo musiała by na nowo powstać.

I moje pytanie do Was brzmi

Czy wykonywałyście czapki moherowe i rozciągnęły Wam się tak kiedykolwiek?
Bo ja osobiście uważam, że ta znajoma sama zniszczyła sobie czapkę, bo jak czapka źle była ułożona w wirówce, to ta kręcąc ją z nadmiarem wody, spowodowała  sama porozciąganie się  czapki.
Mam trochę niesmak, trochę poczucie zmarnowania mojej pracy i tzw. kaca moralnego, że ja staram się, żeby coś komuś zrobić dobrze, ładnie i na wymiar, a ktoś ... nie zastosuje się nawet do prośby na temat prania ręcznego takiej czapki.

Ankieta

Piszę tego posta  z prośbą do Was, zwłaszcza tych dziewiarek, które robiły czapki z włoczki moherowej.
Potrzebuję info jak Wam się takie czapki sprawowały po wypraniu. Proszę o wyczerpujące wpisy, zwłaszcza tych pań dziewiarek, którym czapki się tak... rozciągnęły.
Sama teraz dziergam czapkę moherową i to ściegiem ażurowym, więc on jest bardziej plastyczny po wypraniu.. Oczywiście wypiorę ją jak tylko skończę, bo nie wytrzymam.
 I zaraz idę do szafy wyciągnąć swój  beret moherowy. Zamierzam sama sprawdzić to, co ta znajoma mi opowiada.
Serdecznie Was pozdrawiam


środa, 14 stycznia 2015

Szalik, nie taka wielka rzecz a jednak cieszy ;-)

Włóczka

Kupiłam tę włóczkę wieki temu w SH. Takie wieki temu, że zupełnie nie pamiętam po co ją kupiłam, z jakim przeznaczeniem ją kupiłam i co mi się w niej w ogóle podobało. Podejrzewam, że kupiłam ją w moich "nowych kolejnych " początkach z rękodziełem i podobała mi się po prostu jej cena, bo sama włóczka to był jakiś koszmar. Przeleżała kilka lat sobie grzecznie, chyba  z 6, bo zupełnie nie miałam na nią pomysłu.
Włóczka składała się z 3 nitek żółtych, jakiejś włóczki koloru nie wiadomo czy czarnego, czy granatowego i włóczki szaroburej. Szara zwłaszcza była wielokrotnie wiązana nieładnymi pękami, po prostu żaden rarytas szczerze mówiąc i dziergając ten szal zadawałam sobie pytanie nie raz, "co mnie skusiło????" ;-)

Pomysł 

Pomysł mi jakoś w ogóle nie przychodził na tę włóczkę. To było coś zupełnie nowego dla mnie. Włóczka i zero pomysłu na nią. W końcu pomyślałam, że  zrobię szalik szydełkowy, ale  supły we włóczce o których już mówiłam,  powodowały,  że pomysł po prostu upadł w realizacji. Wykonałam sporą pracę tylko po to, żeby po zobaczeniu efekty wszystko spruć. W końcu w przerwie w swetrze w oczekiwaniu na włóczkę, stwierdziłam, że owszem szalik będzie zupełnie dobrym pomysłem, ale może jednak w wersji drutowej.

Ta dam...

Tak to wygląda w gotowym wyrobie. Zwykły prosty męski szalik. Żadna rewelacja powiecie, ale wiecie co? Cieszę się, że pokonałam tę moja 6 letnią zmorę robótkową  ;-)

Można zawiązać go na przykład tak.

Prosty zwykły szalik.


Dwustronny wzór. Taki jest z jednej strony.

 A taki jest z drugiej.

 Fantazyjnie rozrzucony.

 I klasycznie zawiązany.


Szalik schowałam do tzw. "kartonu niespodziankowego" jak przyjdzie pora, zostanie komuś podarowany.
Sama nie wiem jeszcze komu, ale znajomych mężczyzn i mini-mężczyzn nie zabraknie ;-)

A Wy?

Czy trafiła Wam się włóczka, na którą kompletnie nie miałyście pomysłu??? I czy pamiętacie jeszcze jak wyszłyście z tego impasu robótkowego?
Serdecznie i cieplutko Was pozdrawiam!

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Mary Webb, Robótki na drutach. Recenzja książki.

Mary Webb, Robótki na drutach.
Ponad 300 nowoczesnych i tradycyjnych wzorów ściegów. Jak głosi napis na okładce. Wydana przez wydawnictwo FK czyli Firma Księgarska, zupełnie nie spotkałam się z niczym przez to wydawnicto wydanym, mieściło się (albo mieści nie wnikam) w Ożarowie Mazowieckim. Książka wydana w Polsce w 2007 roku. Przygotowanie wydania polskiego : Studio Wydawnicze 69, Olsztyn.

Pierwsze wrażenie
Ogólnie niezłe, tylko....
Tylko czemu format taki mały??? Książka ma 350 stron, czemu upakowana jest w format pół-kieszonkowy? Czyżby zaplanowano, że będziemy ją z robótką przewozić często, w dodatku w kieszeni? Nie wiem, ale format jest sporo mniejszy niż zeszytowy, przez co książka niepotrzebnie jest ... gruba i niewygodna w używaniu. Spokojnie można by ją wydać w formacie zeszytowym i w sztywnej okładce i robiła by dużo lepsze pierwsze wrażenie. Niezbyt lubię miękką oprawę w takich wydawnictwach, jak widać lepiej się sprawdza w takich pozycjach sztywna okładka.
Drugie wrażenie wynika z pierwszego- czcionka jakaś taka mikro.... czyli za mała. No dobra noszę sobie okulary, spoko dam radę, ale czcionka mogłaby spokojnie być... normalna. Nie duża, po prostu normalna, czy też przeciętna. Ta jest po prostu trochę za mała, rozumiem, że wynika to z formatu... rozumiem.
Rozumiem, że na  cenę pewnie wpływa też format książki, ale kupując takie pozycje, chcemy być zadowolone, a format książki i czcionka powoduje, że ja np. nie do końca jestem.

Na zdjęciu macie zestawienie z zeszytem


 I zeszyt obok, dobrze widać format

 Spis treści prezentuje się ciekawie...



Pierwsze 30 stron...i dalej

To ogólne informacje dla początkujących.
Dalej mamy materiały potrzebne do pracy, zakańczanie i różne techniki wykończeń. Ilustracje są ładne i czytelne.
Mniej więcej od 90 do końca mamy wzory czyli próbkę wzoru i schemat do wzoru. Na stronie mamy przeważnie dwa wzory i dwa schematy do nich. To jest zrobione dobrze i czytelnie. Czasem jeśli wzór jest trudniejszy jest jedna próbka wzoru i schemat do niej. To podoba mi się i jest ładnie zrobione. Ogólnie dobre wrażenie.
Przechodzimy do detali. Wielkość schematów... no właśnie mogłyby być także większe, czyli wracamy do pierwszego wrażenia...Jedno oczko w schemacie ma wielkość mniej więcej 1.5 mm na 1.5 mm jest troszkę mały, na szczęście jest tak raczej tylko w warkoczach, w ażurach jest lepiej.Tu oczko ma wielkość prawie 4 mm na 4 mm i jest bardzo czytelne. Nie podoba mi się ten brak ujednolicenia w schematach. Uważam, że wykonując skład pracownik za to odpowiedzialny, mógłby trzymać się jednej wielkości kratki czyli odpowiednika oczka  i nie "skakać" tak z tą  wielkością oczka. Naprawdę większe schematy są znacznie lepsze. Tym bardziej, że musimy bazować na schematach. Opisów nie ma.

Jest to gruba książka...


Tak wygląda z przodu otwarta


Początek książki jest ciekawie opracowany...


 Dwa schematy na stronę, dobry wybór 
przy tym formacie ;-)






Podsumowanie 

Znalazłam informacje w sieci, że pozycja ta była na rynku sprzedawana,  jako tzw. "tania książka". Spotkałam ją w internecie ostatnio, kiedy była sprzedawana w cenie 13 złotych. Oczywiście nie jest już teraz do kupienia. Cena jednak tłumaczy mi wreszcie wielkość formatu książki.
Byłaby to bardzo ciekawa pozycja w podręcznej biblioteczce każdej dziewiarki, gdyby książka wydana została jeszcze raz, oraz została poprawiono moim zdaniem o:
-nowy, inny, większy format książki
-okładka sztywna
- ujednolicony pod względem  wielkości schemat dla każdego wzoru (bez zmian z mikro, na całkiem spory)
 Wielkość dobrze czytelna jednego oczka w każdym schemacie, to kratka o wielkości, co najmniej 3-4mm na 3-4m
Innych uwag w zasadzie nie mam. Jeżeli wydawca poprawiłby te mankamenty i nie kusił się o "dziadowskie wydanie" byłaby to fajna pozycja na półce każdej "dzianej baby" ;-)
Książkę kupiłam oczywiście z drugiej ręki ;-)
Serdecznie Was pozdrawiam i mam nadzieję, że komuś moja recenzja się przyda!
Miłego tygodnia!!!


piątek, 9 stycznia 2015

Aladino, Lana Gatto- recenzja włóczki

Dziergając pomysł Camel blouse postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami, jakie mnie dopadły nad tą włóczką.

Włóczka

Włóczka na wyrób zimowy powinna mieć w składzie wełnę. Wiem, powiecie:
"- ja wełny nie mogę, bo gryzie, jest niemiła i nie chcę wełny i już".
Te wełny, które wspominam z dzieciństwa, także mnie gryzły i "podjadały" do tego stopnia, że moja mama podszywała mi czapki bawełną, bo moje czoło było usiane czerwonymi punktami...
Dlatego wełnę, często w swojej dzianinie omijałam zupełnie. Dopiero do tego swetra o nazwie Rogaty by me, kiedy to okazało się, że połowa wełny w składzie powoduje, że jest mi ciepło nawet w lekkiej kurtce. Wełna jest miła, delikatna, nie gryzie a na dodatek daje takie ciepło, że wyroby z niej udziergane  zimą dogrzewają, jakby dodatkowo każdego zmarzlucha.

Wełna aladino

Z niej dziergam aktualną bluzeczkę o dokładniej z tej. ale mam jeszcze i ten kolor, więc to nie będzie ostatnie dzierganie z niej. Oferta tej włoczki ma dużo kolorów zadowoli każdego marudę. Jest cieniutka i nie obejdzie się bez drutów 3 mm grubości. W składzie ma 50% wełny i 50% akrylu. Takie zestawienie powoduje, że miło się z niej dzierga i nie ma tego skrzypienia, które pojawia się przy niektórych akrylach, powodując źganie w zębach u dziewiarek.
Włóczka jest milutka tak, że spokojnie mogę miziać się nią po twarzy i nic... żadnego negatywnego efektu. Podobnie podczas dziergania, żadnych uczuleń ani innych sensacji.
Zastanawiam się także,  jak włóczka Aladino  wyglądałaby we wzorach szydełkowych, bowiem jej znaczny metraż ilościowy w 100g powoduje,  że moim zdaniem jest  to także "szydełkowa" włóczka.

Zalety

Jakie jeszcze inne zalety ma  ta włoczka? Swetry wykonane z niej można dość długo nosić i wyglądają bardzo dobrze. Ja po dwóch zimach w swetrach z włóczek tej klasy, dosłownie raz musiałam na biuście i pod pachami, a więc w miejscach większego "tarcia" użyć golarki do swetra i to bardziej z własnego perfekcjonizmu niż z wielkiej konieczności.
Sweter, który już rok mam w szafie i nosze go w sezonie jesienno-zimowym,  jeszcze ani razu nie goliłam golarką do swetrów. Zwyczajnie nie było takiej potrzeby.
Jak widzę, nieraz panie w swetrach, które wyglądają jak jeden wielki nupek, zastanawiam się co one z nim robiły? Czy próbowały filcować ten sweter i coś nie wyszło?
Nie. To kupne swetry i one po prostu tak wyglądają, po użytkowaniu i kliku praniach. Nie były filcowane, po prostu... maja kiepski skład surowcowy. I żeby nie wiem jak były prane... nie zmieni się ich wyglądu.

Dlatego...

Każda rzecz wydziergana przez nas, przewyższać będzie tę z masówki, pod każdym względem. Widok przyglądających się nam innych Pań w nowym udziergu? Bezcenny. Nie potrzebujemy żadnych komplementów koleżanek, gdy widzimy jak jesteśmy oglądane, w nowym innym ciuszku, niż te dostępne w sieciach.

Puszyste 

Zwłaszcza puszyste panie korzystnie wyglądają w rzeczach ręcznie robionych:
-bo są dopasowane do sylwetki i nie wyglądają, jak namiot naciągnięty na maszt i sterczący gdzie nie gdzie do góry,
-bo są inne takie rzeczy, nie trzeba ich obciągać ciągle na brzuszku, bo zwyczajnie za kuse są z oszczędności materiału,
-bo są kolorystycznie inne, niż to co wszędzie w sieciówkach,
-bo są z dobrych gatunkowo materiałów i to po prostu  widać,
-bo mają oryginalne fasony ;-)))
tych "bo" mogę wymieniać jeszcze dużo.

A dzisiaj zajawka mojego Camel blous'a... o taka malutka, żeby nie psuć Wam niespodzianki końcowej ;-)

Dzianina powstała na drutach KP 3 mm
lubię oglądać te równe oczka...
 

 I kolejne, inne spojrzenie.


Boczna linia bluzki, bezszwowa.
Tu schowana jest kieszeń patrząc od przodu.
 

Wykończeniówka
 

Bezszwowa kieszeń, luźno ułożona pokazana od boku.
Na osobie układa się inaczej.



A wy?
W czym ręcznie robionym paradowałyście ostatnio i miałyście frajdę z oglądających Was kobiet?
Serdecznie Was znad robótki pozdrawiam!
Do następnego mojego wpisu! Pa!

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Moje nowe imię- Frustracja

Frustracja
To będzie moje nowe imię, a przynajmniej powinnam je nosić ostatnio. Co najmniej ostatni miesiąc o ile nie dłużej. Pamiętacie jeszcze mój nowy projekt autorski Camel blouse?
Projekt powstał w mojej głowie dość dawno, dobór włóczki był  łatwy dzięki konsultacji z Basią z Biferno.
No i się zaczęło...

Po pierwsze
Pisałam Wam kiedyś, że projekty są różne. Przylatują niektóre lekkie jak motylek, inne ociężałe jak bombowce przed zrzutem. Ten projekt bluzki, był lekki jak motylek, przyleciał i zagościł w mojej głowie nie wiadomo kiedy, żyć nie dawał tak mordował, że chce być zrealizowany. Już, natychmiast, teraz.Wszystko mi się z nim kojarzyło...
Przeglądając rok 2014 zauważyłam, że chociaż powstały całkiem nowe moje projekty dzianinowe, to jednak początek roku odpoczywałam produkując szale, środek roku odpoczywałam ciągnąc kilka projektów przeplatając je także szalami, podobnie jak koniec roku, kiedy miałam obok siebie prace typu "przerywniki" np szydełkowe  kwadraty tzw. "babcine" na koc.

Po drugie
Wracając do motylka, w fazie realizacji projektu, był trudny jak nie wiem co. Niby wszystko proste, ale...
-ale worki do kieszeni od bluzki do poprawki, bo wykonane raz nie  układały się prawidłowo
- ale podkrój na kieszenie trudniejszy w realizacji niż w koncepcji, wymagał kilka razy zatrzymania się i dumania
-ale wykończenie dołu do sprucia, bo to co zrobiłam nie podobało mi się więc i tu poprawka i prucie
-ale wykończenie szyi do sprucia, bo nie do końca zadowolona z niego byłam.
Słowem bombowiec naładowany bombami przed zrzutem przebrał się za motylka i mnie omamił. Skusił.
Zwabił. A potem wykańczał na raty i miał z tego radochę.

Po trzecie
Z różnymi projektami dzianinowymi różnie bywa. Niektóre naprawdę cieszą podczas przelewania myśli w czyn. Ten choć prosty we wzorze ogromnie, po prostu ma kilka poziomów trudności w wykonaniu go tak, jak został zaplanowany.
Dlatego Frustracja to moje nowe imię.
Różne osoby mają różne podejście do trudności w pracach dzianinowych. Jedne poddają się szybko,  prując swoje prace, mając ich po prostu serdecznie dość. Inne poprawiają projekt, po raz enty, aż do uzyskania efektu, który zadowoli je. Ja należę do tych drugich a nawet trzecich, generalnie przeciwności nie zrażają mnie od razu. Mogę mieć na imię Frustracja, ale nie pozwolę, aby żadna produkcja własna,  mnie przerosła i zdeptała.
I proszę bardzo.. niech sobie zagrywa, niech mnie wkurza, niech ze mnie drwi, niech frustruje i irytuje.
I tak ją pokonam, wydziergam i będę nosić i Wam pokazywać z radością, że żadne głupie "sticze" mnie nie pokonały.

Po czwarte
Imię Frustracja jednak do mnie na stałe nie przylgnie, bo Camel blouse jest w fazie finalnej. Do zrobienia został mi już tylko jeden rękaw. Nawet już dość spokojna jestem. Jeszcze tylko doleci do mnie ostatni moteczek włóczki i moja krwawiaca będzie gotowa ;-)))

A Was?
Co ostatnio wkurzyło? Wnerwiło na maksa i sfrustrowało tak, że chciałyście spruć, podeptać, podpalić i poskakać na tym?
Serdecznie Was pozdrawiam
Wasza Frustracja  ;-)

sobota, 3 stycznia 2015

Burda, Strick-Lehrbuch, K603. Recenzja książki

Burda, Strick-Lehrbuch, K603.

Dorwałam ją przed świętami i była moim prezentem gwiazdkowym, a którego bardzo się ucieszyłam.
Czekałam na nią w Wigilię z utęsknieniem, bo chociaż sama ją sobie zamówiłam, mąż drapnął ją i powiedział, że skoro to prezent, to obejrzę w Wigilię.

Książka

Jest niemieckojęzyczna jak się już zorientowaliście zapewne. Prawie 200 stronicowe małe kompendium wiedzy z rękodzieła. Sztywna okładka formatu A4, z wklejką na końcu i wyjmowanymi papierowymi schematami, w składanym większym formacie. Wydana w latach 80-tych ubiegłego wieku, drukowana w Niemczech Zachodnich ;-)
Na początku mamy dużo ilustracji poczynając od tego jak nabrać oczka, poprzez proste wzory, wrabianie oczek, zdejmowanie oczek, akcesoria dziewiarskie, czytanie schematów i tak dalej.
Podstawy kilku kolorowych wzorów, wrabiania bąbelków zwanych także nupkami, także jeżeli pracujemy na dwóch kolorach włóczki i chcemy, aby nupki były w innym kolorze.
Dowiemy się jak wrabiać rękaw, jak wykończyć przy szyi, jak wrobić pietę w skarpetce, jak zrobić rękawiczki te bez palców, albo z 5 palcami, wrabiane wzory w rękawiczkach, męskie rękawiczki, damskie rękawiczki oraz dziecinne rękawiczki. Jaki warsztat sobie zgromadzić. Jak pracować bezszwowo. Jak wrabiać wzory w swetrze. Jak haftować na dzianinie, jak pracować na 5 drutach, jak robić ażury, schematy są obok co jest bardzo wygodne w użytkowaniu.
Jak robić bordiury na drutach, jak wykonywać obrusy na drutach, serwetki, zazdrostki.
Ilustracji jest dużo, ciekawych i uczących wielu rzeczy.
Jedyne co żałuję, to to że jest to pozycja niemieckojęzyczna. Ale książka jest tak obrazowo traktująca o różnych sprawach, że naprawdę może być bardzo pomocna dla przeciętnego użytkownika, także tego nie znającego języka niemieckiego. Jeżeli użytkownik  jeszcze znałby język niemiecki... to po prostu bajka.
Dla tych co nie znają pozostają schematy wzorów (spokojnie do ogarnięcia bez znajomości języka)
schematy obrusów, serwetek i inne.
Jestem zadowolona, że mam tę książkę w swojej podręcznej biblioteczce. Myślę, że gdyby ktoś kiedykolwiek wpadł na pomysł, wznowienia jej i wydrukowania także u nas  w języku polskim, byłaby to super pozycja na rynku dziewiarskim, praktycznie dla każdego.

Zdjęcia
Kilka zdjęć, bo wiem, że te lubicie najlepiej w moich mini recenzjach.


  Widok na okładkę


 Wklejka ze schematami z tyłu książki


 Rzut oka na środek

 Ilustracje są naprawdę bardzo dobre


I bardzo obrazowe.
Lubię takie prace książkowe.


Obrusy pokazane w książce są bardzo misterne.
Znam tylko jedną osobę w Polsce, która tak umie dziergać obrusy ;-)
To biet@



I jak? Zachęciłam Was do tej książki???
Serdecznie Was pozdrawiam ;-) w roku, który jest tak młody, że spokojnie można mu pampersy zmieniać ;-)


czwartek, 1 stycznia 2015

Czapka Danubio project w odsłonie drugiej-diy-styczeń 12 czapek 12 mcy

Danubio project

W tym poście zaprezentowałam Wam "Danubio project" a dzisiaj chciałam Wam pokazać drugą odsłonę tej samej czapki. Wykonana została dokładnie tak samo. Taka sama ilość oczek startowych, takie same druty czyli KP drewniane 4 mm.Tylko włóczka inna, tylko inna, albo aż inna. Włóczka którą Wam pokazuję jest melanżowa, ale taka po prostu jest z natury, nie zestawiałam sama tego melanżu, jedyne co zrobiłam to włóczkę zwinęłam w dwie nitki, bo po prostu za cienka była na wyrób czapkowy.
Taki efekt uzyskałam jak widać.

Wyzwanie 12 czapek w 12 miesięcy

Co to jest za wyzwanie  to ja nie wiem, jakieś zupełnie czarcie, ale powoduje, że ciągle rozmyślam o tych czapkach jakie są jeszcze przede mną. Do wyzwania przyłączyło się sporo osób, więc mam wrażenie, że dzięki niemu, powstanie wiele ładnych i nowych czapek dla nas i dla znajomych przy okazji także. ;-))) 


Wzór Danubio project

Nabieramy 78 oczek, przerabiamy na wysokość 5 cm ściągaczem oczko prawe na lewe.
Następnie 12 cm robimy na prosto, czyli 11 oczek jako ściągaczowe oczka czyli jedno prawe, na jedno lewe, reszta oczek jako lewe.
Następnie zaczynamy zbieranie oczek. Na linii ściągacza przerabiamy 2 oczka razem, jakby na początku i na końcu ściągacza, tak aby oczko lewe było pod spodem.Tym sposobem zbieramy 2 oczka w co drugim rzędzie. Na końcu mamy 60 oczek i te ściągamy w rozetkę.
Wykonujemy pompon przyszywamy.
Pierwsza prawidłowy sposób zbierania oczek jako typ drugi zamieściła Beva, której gratuluje nosa dziewiarskiego, bo powiedział jej idealnie, gdzie schowałam zbieranie nadliczbowych oczek.

Prezentacja

Pozostała mi już tylko prezentacja czapki. Jest to czapka nr 3 wyzwania czapkowego, a więc czapka styczniowa.

A czapki już nie mam...



bo była prezentem gwiazdkowym....

Ma nowy domek i nową właścicielkę

Lubię pompon w tej czapce


To duża jej ozdoba



Wzór można przemieszczać dowolnie...
można nosić go na lewej stronie i prawej stronie,
albo pośrodku


Głowa jest zastępcza...



Pompon
Pompon generalnie fajny jest w czapce, ale ma dla mnie jeden minus. Tak wykonanej czapki nie upchnie się np w kapturze. Wiedząc o tym na duże zimnice trzeba mieć inną czapkę, bez ozdoby pomponiastej, taką która bez problemu w kaptur się zmieści.

A Wy?
Co aktualnie dziergacie na swoich drucikach? Jak Wasze samopoczucie na początek nowego roku?
A może odsypiacie jeszcze Sylwestra???
Serdecznie Was Nowo-rocznie pozdrawiam!