poniedziałek, 24 listopada 2014

400 splotów na drutach. Recenzja książki.

Dorwałam
Dorwałam książkę, której poszukiwałam. 400 splotów na drutach.


Co o niej  sądzę? O tej pozycji?

Wartościowa pozycja, ale...
No właśnie czemu zawsze musi być jakieś ale? Zauważyłyście to w publikacjach dziewiarskich, że zawsze są?
Ale wzory są mikroskopijne. Maciupeńkie.Zupełnie jakby były drugoplanowe.
Opis jest na pierwszym planie. Ok, niech sobie będzie opis i on jest bowiem potrzebny. Mam ogólne odczucia jednak takie, że żadna dziewiarka nie widziała ostatecznego składu tej książki, przed samym drukiem.
Dlaczego? Dlatego, że jak by jakaś widziała ostateczny skład - to stwierdziłaby, że wzory trzeba powiększyć co najmniej trzy albo nawet cztero krotnie. Wzór wielkości 1,5 cm na 1,5 cm jest zwyczajnie za mały.
Dla mnie korzystającej głownie z schematów, te zawarte w książce są prawie ... nieczytelne.
Owszem, są jeszcze lupy, ktoś powie.... Ale wkurza mnie to, że miejsce na większy schemat, spokojnie w tym składzie by się znalazło, bo jest sporo wolnego pustego miejsca, w ogóle nie wykorzystanego.
 Schematy są też bliżej wewnętrznej strony, więc mocno trzeba książkę sklejaną otwierać, żeby do nich zajrzeć, czy aby klej tę eksploatację dłuższą wytrzyma???

Dlaczego?
Dlaczego w czasach, w których żyjemy, gdzie łatwo byłoby taką konsultację z dziewiarką  zrobić, powstaje taka... niedoróbka .....
I śmieszne jest to, że jeżeli jest to przedruk, a jest to przedruk z francuskiego, nikt nie zauważył, że wzory są kiepsko czytelne.

Na waszą prośbę
Na waszą prośbę pokazuję próbkę zawartości tej pozycji dziewiarskiej.... zwróćcie uwagę na  maleńki rozmiar schematu....


Ja rozumiem, że ten akurat wzór jest prosty... ale zobaczcie wielkość schematu...


Podsumowanie
Ta pozycja, byłaby niezłą pozycją albo nawet fantastyczną dla każdej dziewiarki w Polsce, gdyby została zwyczajnie poprawiona np o:
- czytelny  schemat, czyli większy..... czytelny bez pomocy lupy
- schemat był bliżej zewnętrznej krawędzi książki
- książka nie była klejona ale zszywana...
- i jak Truskaveczka pisze w komentarzach.... każda książka z dziedziny hobby, byłaby konsultowana z miłośnikiem albo zwyczajnie znawcą tematu...

A Was?


A Was co wkurza w publikacjach dziewiarskich? Ja poproszę o wasze zdania...
Serdecznie Was poniedziałkowo pozdrawiam!


24 komentarze:

  1. Ja i tak przeważnie używam lupki.

    OdpowiedzUsuń
  2. W poszukiwaniu dla Ciebie tej książki, znalazłam gdzieś na blogu jej recenzję i nie mija się z Twoim zdaniem. Kobitka powiedziała, że mocno nieczytelne i tylko dla mocno zaawansowanych dziewiarek. Chociaż pochwal się gdzie udało Ci się ją zdobyć, tak dla informacji, bo nabyć nie mam zamiaru :)
    A co mnie denerwuje w publikacjach dziewiarskich ? Jeśli ma to być taka z prawdziwego zdarzenia, to powinna spełniać 3 warunki - 1. duże wyraźne zdjęcie, 2. schemat wzoru, 3. dokładny opis. Podobnie napaliłam się na anglojęzyczne wydawnictwo z frywolitką, reklama była ochhhhhhhh ! A w środku - bezgustowne prace, zero schematów, sam opis w języku mocno zaawansowanym, dla mnie kompletnie bezużyteczne.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dawnej tablicy.... kupiłam od Pani ze Śląska. Tak masz rację, a Twoje sugestie są bardzo sensowne.

      Usuń
  3. Nie widziałam tej książki ale jak przeczytałam Twój opis to aż mną zatrzęsło. Jak można drukować takie małe schematy? To, że ktoś robi na drutach nie znaczy, że ma sokoli wzrok.
    Czasem pożyczam sobie książki o drutach/szydełku z biblioteki i pamiętam, że raz trafiłam na książkę w której były jakieś dziwne określenia, tak jakby tłumacz nie wiedział o czym pisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mam ochotę normalnie pokazać Wam te schematy... może dorzucę zdjęcie środka książki do tego posta. Zerknij proszę Bevo do niego jeszcze raz jutro.
      Co do tłumaczenia... szukałam ostatnio osoby, która pomoże mi w przetłumaczeniu wzoru na rav... (mojego żeby umieścić anglojęzyczny) anglista stwierdził, że nie przetłumaczy bo on tego nie rozumie co ja mam napisane...

      Usuń
  4. To ja swoją książkę zamierza chwalić bo zdjęcia są duże i opisy w porządku :) Brakuje mi tylko schematów ale zdjęcia jak dla mnie ok:) ciekawe czy w Twojej są jakieś wzory, których nie ma u mnie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz powiedzieć, że Twoja pozycja jest bez schematów? Same opisy? W takim razie to nie dla mnie książka...

      Usuń
    2. Niestety nie ma żadnego schematu:) ale w tej Twojej to schematy są raczej na pokaz bo do korzystania to raczej się nie nadają przynajmniej dla mnie:)

      Usuń
    3. Nie no, tak źle to nie jest. ;-))) Spokojnie są do odczytania z lupką. Zależy jednak, co preferujesz w wykorzystaniu wzoru- jeśli opis- jest ok, schemat jest z kolei do rozszyfrowania, a że nie ma komfortu przy korzystaniu z niego, to jest jakby inna kwestia. Kupując tego typu książkę, powinna być tak opracowana, aby korzystający z niej miał samą przyjemność i komfort pracy z nią.

      Usuń
    4. Musimy najlepiej napisać własną książkę z wzorami- i wtedy byśmy były zadowolone w 100%😊 pozdrawiam

      Usuń
  5. ja schematów nie czytam, więc dla mnie to jedna z niewielu pozycji, które były naprawdę wartościowe :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie należę do mniejszości, bo dla mnie to schemat jest istotny. Opis mógłby zupełnie nie istnieć....

      Usuń
    2. w takim razie to będzie przydatny link dla Ciebie :-)
      https://stitch-maps.com/

      Usuń
    3. Rewelka ;-) czuję, że wsiąknę tam na dłużej ;-)

      Usuń
  6. Uwielbiam robić serwetki ze schematów w gazetkach :-) I tu każda pozycja mi się podoba - schematy są czytelne.
    Jeśli chodzi o książki lub gazety ze wzorami na druty to jest masakra. Albo jest tak opisane, że nic nie rozumiem, albo schemat jest pożal się Boże.
    Ostatnio staram się nie kupować...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie rozumiem Twoje postępowanie Kasiu. To "ale" w każdej pozycji dziewiarskiej jest irytujące...

      Usuń
  7. Dla mnie musi być czytelny schemat - w opisie zawsze coś przekręcę ! Zamieść zdjęcie bo jestem ciekawa !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewuś na Twoją wyraźną prośbę dwa nawet zdjęcia...

      Usuń
  8. Ja ci już mówię, czemu dziewiarki nie widzą tych książek przed wydaniem.
    Jestem tłumaczą i dziewiarką. Zapewniem tłumaczenie profesjonalne i ze znawstwem tematu. I dlatego nigdy nie zgodzę się na pracę za takie grosze, jak oferuje wydawnictwo. Niejedno. Miałam kilka propozycji i to było jak policzek - stawka jak dla studenta za instrukcję skręcenia regału. Jeśli więc wydawnictwo oszczędza na tłumaczach i konsultantach, to potem są takie kwiatki. Nie byłam jako czytelniczka zadowolona z żadnej książki robótkowej, w posiadanie której weszłam. Z żadnej wydanej po 89 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wniosek jest taki, że lepiej wydać jakąś niedoróbkę i na rynek wpuścić, niż porządną pozycję dziewiarską w wielu nakładach,ponawianą, bo oszczędza się na profesjonaliźmie, czyli na konsultacji tematycznej. Jest to załamujące swoją drogą.
      Muszę skontaktować się z Tobą jeśli jesteś tłumaczem. I zapytać o koszt przetłumaczenia wzoru na język angielski ;-))))

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. A może rozszerzysz tę myśl??? Same buble... co?

      Usuń
  10. Nie znam książki, ale mogę odnieść się do Twojego komentarza. Niestety często tak jest: opis książki zawarty przez sprzedającego - super-hiper-ekstraklasa. Po kupnie okazuje się, że... łeee, nie było warto. W moim przypadku jest to "wina" moich umiejetności - jestem doświadczoną dziewiarką, mam sporo książek, mam gdzie szukać, korzystam z internetu itd.Chodzi o to, że w tej chwili rzadko która książka jest w stanie mnie zachwycić i nie rozczarować. A kusi jednak wiele pozycji... Mało jest książek polskich autorów, a przedruki mają niestety bardzo często źle przetłumaczone opisy. Same wiecie, jak ważny może być sposób przerabiania oczek - rzutuje na powstający wzór. Znajomość tematu jest więc przy tłumaczeniu niezbędna. Tłumaczenie wymaga znajomości dziedziny, z której tłumaczony jest tekst oraz znajomości "języka obcego zawodowego"(teraz jest to osobny przedmiot w szkołach średnich zawodowych- technikach). Tłumaczyłam kiedyś z córką instrukcję obsługi maszyny do szycia. Tzn. najpierw ona przetłumaczyła, a ja potem usiłowałam zrozumieć "co autor miał na myśli". W końcu usiadłyśmy razem: ona zna język, ja dziedzinę. Było sporo zabawy, ale tłumaczenie teraz jest zrozumiałe. Zdaje się, że tego właśnie brakuje przedrukom. Poza tym chyba większość z nas dzierga sposobem, którego nauczyła się albo dawno temu w szkole, albo od kogoś. Na ogół jest to utrwalony od dziesiątek, może setek lat, sposób znany na naszym terenie, dlatego też najlepiej korzystać z książek polskich autorów. Niestety , bardzo mało takich pozycji ukazuje się na rynku, warto więc szukać na serwisach aukcyjnych lub handlowych. Pewnie, z racji wieku i okresu, w jakim je wydawano, nie zachęcają kolorem ani pięknymi zdjęciami, często stanem w jakim się znajdują, ale są prawdziwą skarbnicą wiedzy. Dlatego polecam wszystkim: skompletujcie dziewiarską biblioteczkę ze starych polskich książek. Przodowało chyba wydawnictwo WATRA. Są książki z wzorami, technikami, dla początkujących i zaawansowanych. Może kiedyś doczekamy się polskiej "Encyklopedii dziewiarstwa ręcznego" lub czegoś podobnego.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Mamma Viola

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię serdecznie i dziękuję za pozostawienie komentarza :-)